W odpowiedzi na liczne komentarze pod ostatnią notką, w końcu podjąłem decyzję. Na razie wstawiam na bloga pierwszą część chaptera VII, gdyż reszta jeszcze nie powstała. Jeśli jednak w przyszłości takowa powstanie, w co nie wątpię, tylko potrzeba mnie czasu, dodam ją już jako nowy post, jedynie w tytule oznaczony dopiskiem "part II". Zatem, na razie będziecie musieli zadowolić się tym, co już mam od kwietnia tego roku. - Pozdrawiam i ENJOY!!!
Kiedy zbudziła się ze snu, jaki
zmorzył ją o północy podczas czuwania, pierwszym, co poczuła, to straszny ból w
plecach. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że całą noc spędziła
w pozycji siedzącej. W chwili następnej dotarło do niej, że zasnęła na warcie.
- Kuso! I ja się uważam za poważną kunoichi… Rety, gdyby Asuma-sensei to
widział, to chyba by mnie udusił. – Dziewczyna skarciła się w myślach, po
czym się obejrzała. Widząc swoich uczniów słodko śpiących, humor zaraz się jej
poprawił, a na ustach zagościł delikatny uśmiech. Przez kilka minut obserwowała
ich, zastanawiając się, jak zorganizować dalszy ciąg podróży, by się im tak nie
dłużyła, gdy poczuła w pobliżu jaskini drgania nieznanego skupiska chakry.
Instynkt ninja podpowiedział jej, że to może być wróg, dlatego też szybko
przygotowała sobie zestaw shurikenów i kunai, po czym ostrożnie zbudziła
geninów. Jako pierwsza oczy otworzyła Mari, a widząc poważną minę sensei,
momentalnie usiadała.
- Co się dzieje? – Spytała
przyciszonym tonem. Kichiro i Masashi również usiedli.
- Może to tylko moje złudzenie,
ale na zewnątrz ktoś na nas czeka. Nie wiem, czy to nasz wróg czy przyjaciel,
dlatego też teraz pójdę przodem. Wasza trójka natomiast zaczeka tu, na wypadek,
gdyby… – Dziewczyna zawiesiła głos. – Na wypadek, gdybym potrzebowała waszej
pomocy.
- Sensei, nie mówi poważnie!? – Oburzył
się Masashi. – Podczas gdy ty, sensei, będziesz nastawiała za nas karku, my
mamy spokojnie tutaj siedzieć i czekać?? Nie ma mowy!
- Mnie taki układ pasuje. –
Mruknął Kichiro, za co został skarcony.
- Ty kretynie! – Adachi
trzepnęła kolegę w tył głowy. – Tu chodzi o nasze życie!
Yamanaka oglądała tą scenę z
narastającym w jej duchu poczuciem, że chyba jednak nie będzie musiała liczyć
tylko na siebie. Jej podopieczni prawidłowo zareagowali, tego się po nich
spodziewała. Na słowa o pozostaniu w ukryciu, jako pierwszy zaprotestował Satake.
Szczerze powiedziawszy, nie sądziła, że chłopak okaże się tak otwarty. Horigoshi
natomiast do całej sprawy podszedł, jak na jej gust, zbyt obojętnie, lecz gdy
rudowłosa dała mu się we znaki, w oczach chłopaka dostrzegła przebłysk strachu.
Ale nie wiedziała, czy było to spowodowane temperamentem koleżanki, czy
uświadomieniem sobie zagrożenia. Może jedno i drugie? – Medyczka wzruszyła
ramionami, po czym zabrzęczała trzymaną bronią, czym od razu zwróciła na siebie
uwagę kłócących się nastolatków:
- Dobrze, moi drodzy. Zatem,
zrobimy tak…
* * *
Opierał się o pień drzewa stojąc
na gałęzi na wysokości dziesięciu metrów i właśnie zbierał się do głębokiego
ziewnięcia, kiedy nagle z przysypanej nocnym śniegiem kryjówki wyskoczyły
cztery cienie. W chwili następnej poleciała w jego kierunku seria kunai, które
bez najmniejszego trudu odbił lub uniknął, jednocześnie zeskakując na ziemię z
bronią gotową do obrony. Tak na dobrą sprawę, nie wiedział, czego się
spodziewać po swoim przeciwniku, ale gdy tylko zobaczył blondwłosą dziewczynę i
trójkę jakichś dzieci, mierzących go uważnymi spojrzeniami, szybko się
rozluźnił. Wciąż trzymając uniesiony do góry miecz, chłopak zrobił kilka kroków
w bok, a biały puch zatrzeszczał mu pod stopami.
- Dobra. To, co ja miałem zrobić, gdyby mnie zaatakowali? –
Zastanawiał się, próbując przypomnieć sobie słowa przyjaciela. Nie, żeby
kiedykolwiek wcześniej miał problem z zapamiętywaniem poleceń, ale gdy o tym
rozmawiali przed kilkoma godzinami, to chyba nie bardzo się wsłuchiwał i teraz,
co tu dużo mówić… miał mały problem. – Kuso,
a co tam! Będę improwizować.
Toichi przemyślał wszystko
jeszcze raz, a gdy był już pewny, że nie przypomni sobie, co Naruto od niego
chciał, przybrał postawę na baczność i, ku wyraźnemu zaskoczeniu shinobi
Liścia, schował katane do saya
uczepionej na lewym boku. W następnym ruchu ściągnął kaptur, dotychczas
zasłaniający twarz o lekko uśmiechniętym wyrazie z opaską Wioski Śniegu na czole.
Jego białe włosy zwinięte z tyłu głowy w krótki kucyk, załopotały na wietrze.
- Konoha no Shinobi? Czego
szukacie na terenach Yuki no Kuni? – Hayate postanowił udać głupka. Może
Namikaze zjawi się wcześniej, niż mówił i uwolni go od niepotrzebnej wymiany
zdań lub też zrobi to Saori, kryjąca się gdzieś w pobliżu. Kiedy w przeciągu
pięciu minut nie padła żadna odpowiedź, chłopak znów się przeszedł i zaraz
dodał: – Nie wiecie, że atakowanie mnie, może zostać źle odebrane przez moich
towarzyszy i może się to skończyć wojną pomiędzy naszymi krajami? Chcecie tego?
- Nie! – Krzyknęła rudowłosa
trzynastolatka wyraźnie drżącym głosem.
- Spokojnie, Mari. – Momentalnie
odezwała się blondwłosa kunoichi, cały czas dzierżąc w dłoni kunai. Dziewczyna
nie odwróciła się do swojej uczennicy. Widział, jak ważyła w ustach słowa,
które zamierzała ponownie wygłosić. Po kilku minutach, w końcu się odezwała: –
Przybywamy w pokoju z misją poszukiwawczą, a nasz atak proszę potraktować, jako
pomyłkę z naszej strony. Zachowaliśmy się adekwatnie do sytuacji, nie wiedząc,
z kim mamy do czynienia.
- Rozum…
Piwnooki nie dokończył myśli,
gdyż ktoś położył mu rękę na ramieniu. Gdy się odwrócił, dostrzegł parę
błękitnych tęczówek o pionowych, lisich źrenicach, lśniących w ciemności pod
głębokim kapturem zimowego płaszcza. Naruto zjawił się w samą porę, a że był od
niego wyższy o niecałą głowę, Toichi musiał nieco podnieść brodę, by
odwzajemnić posłane mu spojrzenie. Stanowczym kiwnięciem głową blondyn dał mu
do zrozumienia, żeby się wycofał i pozwolił mu dokończyć tą konwersację. Kiedy
białowłosy spełnił nieformalne polecenie, Namikaze już na dobre odwrócił się
przodem do lekko wstrząśniętych shinobi Ukrytego Liścia. Naturalnie, trzymał
się od nich na dystans… tak, pi razy oko, trzydzieści metrów.
* * *
Obserwowała mowę ciała nowego
rozmówcy z nieodpartym wrażeniem, jakby skądś go znała, lecz z powodu, iż ten skrywał
swoją tożsamość pod szerokim kapturem, nie mogła nic potwierdzić. Nie widząc
żadnej broni w jego rękach i nie czując w powietrzu żadnych drgań negatywnie
nastawionej chakry, po szybkiej ocenie sytuacji Ino zdecydowała się pokazać, iż
również nie jest wrogo nastawiona. Schowała kunai na jego miejsce, odwróciła
się i pokazała geninom, by uczynili to samo. Kichiro i Masashi z początku się
wahali, lecz widząc, że Mari już się uspokoiła i w jej dłoniach nie ma broni,
wkrótce i swoją schowali.
- Dobrze, to, na czym
skończyliśmy? – Odezwał się zakapturzony osobnik. – A tak, ponoć przybywacie do
Yuki no Kuni pokojowo nastawieni z misją poszukiwawczą. Pytanie, kogo właściwie
szukacie i dlaczego?
Yamanaka na szybko rozważyła
wszystkie za i przeciw wyjawieniu celu powierzonego jej przez Yondaime Hokage
zadania. Znów nie wyczuwając niczego, po za dobrymi chęciami swojego rozmówcy,
po chwili nieznacznie się uśmiechnęła, choć w tonacji swojego głosu pozostała
spokojna i poważna:
- Czy nazwisko Namikaze Naruto
coś ci mówi, eem…?
- Kitsune. – Shinobi Śniegu
podrzucił pseudonim, bezbłędnie odgadując, o jakie słowo chodziło blondynce na
końcu swojego pytania. Dostrzegłszy błysk zainteresowania w oczach
przysłuchujących się rozmowie geninów, chłopak mimowolnie uśmiechnął się pod
kapturem.
- Kitsune-san, poszukujemy
Namikaze Naruto, syna Yondaime Hokage z Konoha Gakure no Sato. Hokage-sama
podejrzewa, że mógł się ukryć w tych stronach, lecz póki tego nie zbadamy,
nigdy nie będzie można wykluczyć… – Ino nagle urwała, uświadomiwszy sobie, czy
przypadkiem nie za dużo powiedziała. Bądź, co bądź, jej rozmówca mógłby okazać
się kimś zupełnie innym, niż to, co sam jej przed sekundą powiedział.
- Wykluczyć…? – Kitsune przerwał
przedłużającą się ciszę.
- Ups, chyba nieco się
zagalopowałam i teraz… Zresztą, nic więcej jak na razie nie mogę powiedzieć.
Bym mogła odpowiedzieć na więcej pytań, musimy się lepiej poznać, że tak to
ujmę. – Medyczka uśmiechnęła się figlarnie, sama nie wiedząc, dlaczego. Coś ją
intrygowało w jego postawie i po namyśle zdecydowała odkryć, co to było.
- Lepiej się poznać, tak? –
Mruknął Kitsune ledwo słyszalnie, że tylko stojący z tyłu Toichi go zrozumiał.
– Kiedyś już się poznaliśmy, Ino.