poniedziałek, 30 lipca 2012

Kitsune no Komichi - Chapter VII, part I

W odpowiedzi na liczne komentarze pod ostatnią notką, w końcu podjąłem decyzję. Na razie wstawiam na bloga pierwszą część chaptera VII, gdyż reszta jeszcze nie powstała. Jeśli jednak w przyszłości takowa powstanie, w co nie wątpię, tylko potrzeba mnie czasu, dodam ją już jako nowy post, jedynie w tytule oznaczony dopiskiem "part II". Zatem, na razie będziecie musieli zadowolić się tym, co już mam od kwietnia tego roku. - Pozdrawiam i ENJOY!!!





Kiedy zbudziła się ze snu, jaki zmorzył ją o północy podczas czuwania, pierwszym, co poczuła, to straszny ból w plecach. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że całą noc spędziła w pozycji siedzącej. W chwili następnej dotarło do niej, że zasnęła na warcie.
- Kuso! I ja się uważam za poważną kunoichi… Rety, gdyby Asuma-sensei to widział, to chyba by mnie udusił. – Dziewczyna skarciła się w myślach, po czym się obejrzała. Widząc swoich uczniów słodko śpiących, humor zaraz się jej poprawił, a na ustach zagościł delikatny uśmiech. Przez kilka minut obserwowała ich, zastanawiając się, jak zorganizować dalszy ciąg podróży, by się im tak nie dłużyła, gdy poczuła w pobliżu jaskini drgania nieznanego skupiska chakry. Instynkt ninja podpowiedział jej, że to może być wróg, dlatego też szybko przygotowała sobie zestaw shurikenów i kunai, po czym ostrożnie zbudziła geninów. Jako pierwsza oczy otworzyła Mari, a widząc poważną minę sensei, momentalnie usiadała.
- Co się dzieje? – Spytała przyciszonym tonem. Kichiro i Masashi również usiedli.
- Może to tylko moje złudzenie, ale na zewnątrz ktoś na nas czeka. Nie wiem, czy to nasz wróg czy przyjaciel, dlatego też teraz pójdę przodem. Wasza trójka natomiast zaczeka tu, na wypadek, gdyby… – Dziewczyna zawiesiła głos. – Na wypadek, gdybym potrzebowała waszej pomocy.
- Sensei, nie mówi poważnie!? – Oburzył się Masashi. – Podczas gdy ty, sensei, będziesz nastawiała za nas karku, my mamy spokojnie tutaj siedzieć i czekać?? Nie ma mowy!
- Mnie taki układ pasuje. – Mruknął Kichiro, za co został skarcony.
- Ty kretynie! – Adachi trzepnęła kolegę w tył głowy. – Tu chodzi o nasze życie!
Yamanaka oglądała tą scenę z narastającym w jej duchu poczuciem, że chyba jednak nie będzie musiała liczyć tylko na siebie. Jej podopieczni prawidłowo zareagowali, tego się po nich spodziewała. Na słowa o pozostaniu w ukryciu, jako pierwszy zaprotestował Satake. Szczerze powiedziawszy, nie sądziła, że chłopak okaże się tak otwarty. Horigoshi natomiast do całej sprawy podszedł, jak na jej gust, zbyt obojętnie, lecz gdy rudowłosa dała mu się we znaki, w oczach chłopaka dostrzegła przebłysk strachu. Ale nie wiedziała, czy było to spowodowane temperamentem koleżanki, czy uświadomieniem sobie zagrożenia. Może jedno i drugie? – Medyczka wzruszyła ramionami, po czym zabrzęczała trzymaną bronią, czym od razu zwróciła na siebie uwagę kłócących się nastolatków:
- Dobrze, moi drodzy. Zatem, zrobimy tak…
* * *
Opierał się o pień drzewa stojąc na gałęzi na wysokości dziesięciu metrów i właśnie zbierał się do głębokiego ziewnięcia, kiedy nagle z przysypanej nocnym śniegiem kryjówki wyskoczyły cztery cienie. W chwili następnej poleciała w jego kierunku seria kunai, które bez najmniejszego trudu odbił lub uniknął, jednocześnie zeskakując na ziemię z bronią gotową do obrony. Tak na dobrą sprawę, nie wiedział, czego się spodziewać po swoim przeciwniku, ale gdy tylko zobaczył blondwłosą dziewczynę i trójkę jakichś dzieci, mierzących go uważnymi spojrzeniami, szybko się rozluźnił. Wciąż trzymając uniesiony do góry miecz, chłopak zrobił kilka kroków w bok, a biały puch zatrzeszczał mu pod stopami.
- Dobra. To, co ja miałem zrobić, gdyby mnie zaatakowali? – Zastanawiał się, próbując przypomnieć sobie słowa przyjaciela. Nie, żeby kiedykolwiek wcześniej miał problem z zapamiętywaniem poleceń, ale gdy o tym rozmawiali przed kilkoma godzinami, to chyba nie bardzo się wsłuchiwał i teraz, co tu dużo mówić… miał mały problem. – Kuso, a co tam! Będę improwizować.
Toichi przemyślał wszystko jeszcze raz, a gdy był już pewny, że nie przypomni sobie, co Naruto od niego chciał, przybrał postawę na baczność i, ku wyraźnemu zaskoczeniu shinobi Liścia, schował katane do saya uczepionej na lewym boku. W następnym ruchu ściągnął kaptur, dotychczas zasłaniający twarz o lekko uśmiechniętym wyrazie z opaską Wioski Śniegu na czole. Jego białe włosy zwinięte z tyłu głowy w krótki kucyk, załopotały na wietrze.
- Konoha no Shinobi? Czego szukacie na terenach Yuki no Kuni? – Hayate postanowił udać głupka. Może Namikaze zjawi się wcześniej, niż mówił i uwolni go od niepotrzebnej wymiany zdań lub też zrobi to Saori, kryjąca się gdzieś w pobliżu. Kiedy w przeciągu pięciu minut nie padła żadna odpowiedź, chłopak znów się przeszedł i zaraz dodał: – Nie wiecie, że atakowanie mnie, może zostać źle odebrane przez moich towarzyszy i może się to skończyć wojną pomiędzy naszymi krajami? Chcecie tego?
- Nie! – Krzyknęła rudowłosa trzynastolatka wyraźnie drżącym głosem.
- Spokojnie, Mari. – Momentalnie odezwała się blondwłosa kunoichi, cały czas dzierżąc w dłoni kunai. Dziewczyna nie odwróciła się do swojej uczennicy. Widział, jak ważyła w ustach słowa, które zamierzała ponownie wygłosić. Po kilku minutach, w końcu się odezwała: – Przybywamy w pokoju z misją poszukiwawczą, a nasz atak proszę potraktować, jako pomyłkę z naszej strony. Zachowaliśmy się adekwatnie do sytuacji, nie wiedząc, z kim mamy do czynienia.
- Rozum…
Piwnooki nie dokończył myśli, gdyż ktoś położył mu rękę na ramieniu. Gdy się odwrócił, dostrzegł parę błękitnych tęczówek o pionowych, lisich źrenicach, lśniących w ciemności pod głębokim kapturem zimowego płaszcza. Naruto zjawił się w samą porę, a że był od niego wyższy o niecałą głowę, Toichi musiał nieco podnieść brodę, by odwzajemnić posłane mu spojrzenie. Stanowczym kiwnięciem głową blondyn dał mu do zrozumienia, żeby się wycofał i pozwolił mu dokończyć tą konwersację. Kiedy białowłosy spełnił nieformalne polecenie, Namikaze już na dobre odwrócił się przodem do lekko wstrząśniętych shinobi Ukrytego Liścia. Naturalnie, trzymał się od nich na dystans… tak, pi razy oko, trzydzieści metrów.
* * *
Obserwowała mowę ciała nowego rozmówcy z nieodpartym wrażeniem, jakby skądś go znała, lecz z powodu, iż ten skrywał swoją tożsamość pod szerokim kapturem, nie mogła nic potwierdzić. Nie widząc żadnej broni w jego rękach i nie czując w powietrzu żadnych drgań negatywnie nastawionej chakry, po szybkiej ocenie sytuacji Ino zdecydowała się pokazać, iż również nie jest wrogo nastawiona. Schowała kunai na jego miejsce, odwróciła się i pokazała geninom, by uczynili to samo. Kichiro i Masashi z początku się wahali, lecz widząc, że Mari już się uspokoiła i w jej dłoniach nie ma broni, wkrótce i swoją schowali.
- Dobrze, to, na czym skończyliśmy? – Odezwał się zakapturzony osobnik. – A tak, ponoć przybywacie do Yuki no Kuni pokojowo nastawieni z misją poszukiwawczą. Pytanie, kogo właściwie szukacie i dlaczego?
Yamanaka na szybko rozważyła wszystkie za i przeciw wyjawieniu celu powierzonego jej przez Yondaime Hokage zadania. Znów nie wyczuwając niczego, po za dobrymi chęciami swojego rozmówcy, po chwili nieznacznie się uśmiechnęła, choć w tonacji swojego głosu pozostała spokojna i poważna:
- Czy nazwisko Namikaze Naruto coś ci mówi, eem…?
- Kitsune. – Shinobi Śniegu podrzucił pseudonim, bezbłędnie odgadując, o jakie słowo chodziło blondynce na końcu swojego pytania. Dostrzegłszy błysk zainteresowania w oczach przysłuchujących się rozmowie geninów, chłopak mimowolnie uśmiechnął się pod kapturem.
- Kitsune-san, poszukujemy Namikaze Naruto, syna Yondaime Hokage z Konoha Gakure no Sato. Hokage-sama podejrzewa, że mógł się ukryć w tych stronach, lecz póki tego nie zbadamy, nigdy nie będzie można wykluczyć… – Ino nagle urwała, uświadomiwszy sobie, czy przypadkiem nie za dużo powiedziała. Bądź, co bądź, jej rozmówca mógłby okazać się kimś zupełnie innym, niż to, co sam jej przed sekundą powiedział.
- Wykluczyć…? – Kitsune przerwał przedłużającą się ciszę.
- Ups, chyba nieco się zagalopowałam i teraz… Zresztą, nic więcej jak na razie nie mogę powiedzieć. Bym mogła odpowiedzieć na więcej pytań, musimy się lepiej poznać, że tak to ujmę. – Medyczka uśmiechnęła się figlarnie, sama nie wiedząc, dlaczego. Coś ją intrygowało w jego postawie i po namyśle zdecydowała odkryć, co to było.
- Lepiej się poznać, tak? – Mruknął Kitsune ledwo słyszalnie, że tylko stojący z tyłu Toichi go zrozumiał. – Kiedyś już się poznaliśmy, Ino.