Kizuna, part I

20 kwietnia 2013

Tekii I



To był jeden z tych dni, kiedy odechciewało się wszystkiego. Co jakiś czas powiewał chłodny wiatr lub na ziemię spadały rzadkie, delikatne promienie słońca. Niebo od przeszło tygodnia zasłaniały ciężkie chmury, przez cały czas grożąc zmoczeniem tego, kto wyjdzie im na przeciw. Niestety, był to też zwyczajny dzień roboczy, w którym mali mieszkańcy Konoha zdążali na kolejne zajęcia w Akademii, a ich opiekunowie do swoich miejsc pracy. Tego dnia także shinobi się nie nudzili. Odkąd miesiąc wcześniej na światło dzienne wyszła wiadomość, że Kiroi Senko jednak żyje i na nowo obejmie stanowisko Yondaime Hokage Konoha Gakure no Sato, w szeregach ninja zapanowała prawdziwa euforia i poruszenie. Wszyscy dosłownie płakali ze szczęścia, a niedowierzającym komentarzom i plotkom nie było końca. Wieść, że Minato Namikaze wrócił zza grobu lotem błyskawicy dotarła również do innych krajów.
Dwudziestoletni Kazekage właśnie wypijał pierwszy łyk porannej kawy, gdy do jego gabinetu bez pukania wparowała blondwłosa kunoichi z wielkim wachlarzem na plecach i listem w dłoniach. To, co chwilę potem mu powiedziała, w czerwonowłosym wywołało nie małe zaskoczenie. Więcej, mężczyzna dosłownie zakrztusił się wypijanym trunkiem, parząc sobie przełyk.
Tak, to był wielki szok dla całego świata ninja. Ale czy aby na pewno dla całego? Nie. Oczywiście, że nie. W wiosce Ukrytego Liścia był jeden jedyny shinobi, który od rana chodził z kwaśną miną. Choć jego twarz przesłaniała ceramiczna maska w kształcie lisiego pyska, po mowie ciała było wyraźnie widać, że wstał dziś lewą nogą. Nie dość, że w domu zabrakło Ramen w proszku, a w portfelu pieniędzy, by uzupełnić zapasy, to jeszcze z jakiegoś powodu Sakura się do niego nie odzywała. Dlaczego? Blondyn nie miał zielonego pojęcia i to go najbardziej bolało. Co gorsza, wszyscy jego przyjaciele również nagle się od niego odwrócili. Zupełnie, jakby się na niego obrazili. Czemu? Chłopak tego też nie wiedział, choć podejrzewał, że ich dziwne zachowanie mogło mieć jakiś związek z powrotem jego ojca do życia. Po dłuższych przemyśleniach Naruto doszedł do wniosku, że to z całą pewnością wina Yondaime. Oczywiście nie było żadną tajemnicą, że Uzumaki pokłócił się z Namikaze, obrażając go i wypominając mu pierwsze trzynaście lat piekła, jakie chłopak przeżył wiecznie bity, poniżany i odtrącony przez to, kim się stał. Pozostałe siedem lat Naruto przemilczał, gdyż już nie były takie straszne, ale jednak przez cały ten czas kogoś bardzo mu brakowało i wcale się z tym nie krył. Pełni goryczy doprawiał fakt bezczynnego siedzenia w wiosce. Odkąd Czwarty wrócił na swoje dawne stanowisko, blondyn nie dostał ani jednej misji pozwalającej opuścić mu mury wioski. Naruto był świadom i podejrzewał, że Yondaime celowo nie dawał mu misji adekwatnych do rangi, jaką posiadał. Lecz to, czym je zamieniał, również nie prowadziło do niczego dobrego. Takie postępowanie tylko wzmagało pogłębiającą się nienawiść.
Na szczęście był jeden osobnik, jaki tego dnia nie miał do niego o nic pretensji. Był nim jego odwieczny towarzysz, Kyuubi no Kitsune. Kiedy w katakumbach pod Świątynią Ognia, w głębokiej tajemnicy przed wszystkimi, błękitnooki zakończył Trening Dziewięciu Ogonów, dopełniając w ten sposób podpisany przed rokiem pakt z Lisem, ich wzajemne relacje jeszcze tylko się polepszyły. Uzumaki, co prawda nie zdjął pieczęci zamykającej Kyuu w jego duszy, ale dzięki odbytemu treningowi w pełni nad nim zapanował. Nad potęgą nieograniczonych pokładów chakry. Teraz w czasie walki, blondyn bez przeszkód mógł używać tej siły w pełnej okazałości, bez obawy przed utratą kontroli nad samym sobą.
* * *
Jounin z rękoma w kieszeniach powolnym krokiem zmierzał w stronę niewielkiej polany z jeziorkiem i wodospadem do niego wpadającym, jaką kiedyś odkrył nieco na wschód od północnej bramy. Mijając budkę strażniczą i widząc machających oraz coś mówiących do niego wartowników, całkowicie ich zignorował i bez słowa wyszedł po za obręb wioski. Gdy skręcił w las, nawoływania ze strony bramy w końcu ucichły, a on sam odetchnął kilka razy głębiej. Odgłosy natury zawsze kojąco wpływały na jego psychikę, która obecnie była w nie najlepszej kondycji i nic nie wskazywało, aby coś miało zmienić ten stan.
Naruto po kilku minutach przedzierania się przez zarośla dotarł na wcześniej wspomnianą polankę, gdzie po chwili usiadł na niedawno zwalonym pniu. Było to widać po jeszcze niegnijącym drewnie, lecz już pokrytym delikatną szatą z mchu. Chłopak rozsiadł się i spojrzał w niebo. W tym momencie chmury na chwilę się rozsunęły i oświetliły go złociste promienie popołudniowego słońca. Nieco cieplejszy zefirek smagał jego czuprynę, która była krótko mówiąc… w nieładzie.
- Naruto, czy mógłbym zaczerpnąć świeżego powietrza?
W umyśle blondyna rozbrzmiał tubalny, łagodnie brzmiący głos.
- Dobrze, ale z wiadomych Ci przyczyn, nie mogę pozwolić byś wyszedł w pełnej swojej postaci. Takie coś mogłoby skończyć się dla mnie bardzo… nieprzyjemnie. – Odparł Naruto.
Ze strony demona w odpowiedzi popłynęło jedynie ledwo zrozumiałe mruknięcie, które chłopak odebrał z uśmiechem na twarzy. Przybrawszy postawę z wyprostowanymi plecami, Uzumaki złożył przed sobą dłonie i z zawrotną prędkością wykonał serię dwudziestu jeden skomplikowanych pieczęci. Gdy trzy sekundy później zawiązał ostatni symbol, nieco na lewo od niego, w czerwonej chmurze dymu pojawił się pomarańczowy lis wielkością podobny do dorosłego Akamaru, Kiby Inuzuka. Jego dziewięć majestatycznych ogonów poruszało się swobodnie, każdy nie zależnie od pozostałych. Kyuubi w takiej formie odwrócił się przodem do swojego Jinchuuriki, po czym do niego podszedł. Naruto uklęknął, przesunął maskę ANBU z twarzy na tył głowy i podrapał demona za uchem. Ten od razu zmrużył ślepia i zaczął mruczeń z przyjemności.
- Wiesz, Kurama… nie sądziłem, że może być z ciebie taki pieszczoch.
Blondyn uśmiechnął się ciepło do lisa, który w odpowiedzi jedynie zaczął mruczeć jeszcze intensywniej. Jego liczne ogony raz po raz unosiły się, by zaraz opaść ruchem przecinającym powietrze. Kilka z nich po chwili otuliło chłopaka w pasie, a reszta zaczęła łaskotać go po odkrytym karku i lędźwiach.
* * *
Nowym ordynatorem szpitala w Konoha-Gakure została Tsunade, która stołek Hokage przekazała swemu poprzednikowi, który z kolei niespodziewanie po dwudziestu latach wrócił do świata żywych. Kobieta, odkąd go zobaczyła oddychającego, do teraz jeszcze nie wyszła z szoku. Podobnie było z większością personelu szpitala, jaki szybko zaczął popełniać błędy, w wyniku, czego wielu pacjentów poniosło niepotrzebną nikomu śmierć. Nawet najlepsza uczennica piersiastej medyczki zaczęła popełniać błędy. Często tak banalne, że aż się ich przestraszyła. Dlaczego? Ponieważ pokłóciła się ze swoim narzeczonym o jego stosunek do Yondaime. Jej myśli cały czas zaprzątała sprawa dziwnego zachowania młodszego blondyna, którego tak naprawdę, wcale nie rozumiała.
Miała do tego pełne prawo. Jej dotychczasowe życie raczej było pozbawione trosk, przez cały czas uzupełniane przez kochających ją rodziców. Nie to, co Uzumaki. Jego życie, jak dotąd, nawet w połowie nie było takie kolorowe. Było wręcz szare lub nawet czarne, niczym ciasna uliczka między dwoma budynkami. To prawda, dziewczyna martwiła się. Wiedziała, co blondyn przeszedł. Jakimi ścieżkami doszedł do tego, co miał obecnie. Jakim stał się przez to człowiekiem. Ta wiedza po części napawała ją przerażeniem, ale również wzmagała jej troskę o blondyna.
- Sakura Haruno, Hokaga-sama wzywa cię do siebie.
Różowowłosą z zamyślenia wyrwał męski głos, jaki rozległ się za jej plecami. Był to jeden z chuuninów, nowy pomocnik nowego/starego przywódcy wioski. Medyczka szybko dokończyła, to, co robiła przez ostatnie kilka godzin, po czym zwolniła się u Tsunade, opuściła szpital i poszła do budynku Administracyjnego Konoha Gakure. Po kilku minutach zdrowego marszu poprzez wioskę i wspinaczce po schodach na trzecie piętro, stanęła pod wejściem do gabinetu Hokage. Nim zapukała, wygładziła pogniecione ubranie, poprawiła układ włosów i zawiązaną na nich opaskę shinobi. Może chciała dobrze wyglądać? Sama do końca nie wiedziała, po co to wszystko zrobiła.
- Proszę wejść.
Nagle usłyszała przyzwolenie dobiegające zza drzwi. Sakura zdziwiła się tym bardzo, gdyż nie zapukała, ale po namyśle doszła do wniosku, że Yondaime musiał wyczuć jej obecność. Dziewczyna odetchnęła głębiej, przybrała na twarzy pogodny wyraz, po czym nacisnęła klamkę i weszła do środka. Tam zaś za masywnym biurkiem dostrzegła blondwłosego mężczyznę łudząco podobnego do jej ukochanego. Ubrany był w standardowy strój Jounina Konoha i narzucony na ramiona biały płaszcz z czerwonymi płomieniami przy dolnej krawędzi. Jego oczy, równie błękitne jak u Uzumakiego, patrzyły na nią dokładnie tak samo, jak Naruto. Onieśmielały i wprawiały ruch jej serca w szybszy rytm. Haruno stanęła w odległości trzech metrów od niego i przybrała postawę na baczność.
- Ty jesteś Sakura Haruno, tak? – Spytał nie odrywając od niej wzroku.
- Hai, Hokage-sama.
Kunoichi szybko odpowiedziała i po chwili odwzajemniła serdeczny uśmiech, jakim została przed sekundą obdarowana. Ten uśmiech, od ucha do ucha, był dokładnie taki sam, jaki kiedyś widywała u Naruto, nim ten skrył swoją twarz za ceramiczną maską ANBU.
- No proszę… Muszę przyznać, że jesteś Sakura bardzo ładną dziewczyną. Powiem nawet więcej, jesteś jedną z ładniejszych, jakie widziałem w naszej wiosce i bardzo się cieszę, że ktoś taki jak ty zainteresował się moim synem. – Minato oparł brodę na splecionych dłoniach, a łokcie na blacie biurka. Haruno tym czasem słysząc komplement padający z ust Hokage momentalnie spłonęła szkarłatnym rumieńcem, który jedynie podkreślił jej urodę. Namikaze ponownie się uśmiechnął, aby następnie oprzeć się o szerokie oparcie fotela, po czym kontynuował. – Ale nie wezwałem Cię do siebie, by prawić Ci komplementy. Wezwałem Cię, ponieważ słyszałem, że jesteś jedyną osobą w Konoha, którą Naruto wysłucha.
- Tak. Prawdopodobnie.
- To dobrze. W takim razie… Zapewne wiesz, co się miedzy nami wydarzyło i pewnie chciałabyś poznać szczegóły tego spotkania? – Spytał Minato. Dziewczyna jedynie kiwnęła głową z aprobatą, lecz mężczyzna nie od razu udzielił odpowiedzi. Wpierw milczał przez chwilę, by następnie wstać i podejść do okna, jakie miał za swoimi plecami. Namikaze zawiesił spojrzenie na panoramie wioski Liścia. – Zakładam, że wiesz, iż Naruto ma zapieczętowanego w sobie demona o dziewięciu ogonach. Tsunade powiedziała mi, że to nie jest już tajemnicą. Że nigdy nią nie było, przez co Naruto nie był traktowany tak, jak sobie tego życzyłem… dwadzieścia lat temu. Teoretycznie, gdy wróciłem i o wszystkim się dowiedziałem, to nie powinienem zgadzać się na ponowne objęcie pieczy nad mieszkańcami, którzy w wręcz bestialski sposób potraktowali mojego jedynego syna. – Minato przerwał na chwilę, by ponownie spojrzeć na bacznie słuchającą, każdego jego słowa, Sakurę. – Lecz niestety, w bardzo prosty sposób dałem się zmanipulować i teraz nie ma już odwrotu. Co do Naruto. Cóż… Obwinia mnie za wszystkie krzywdy, jakich doznał w dzieciństwie. I ma rację. Zapieczętowanie demona we wnętrzu jego ciała było niewybaczalną pomyłką, ale co się stało, to się nie odstanie.
Namikaze zakończył swój monolog ciężkim opadnięciem na fotel. Westchnął przeciągle, przeczesał dłonią włosy, potarł palcami skronie, po czym chwycił za szklankę z wodą, jaka stała na blacie masywnego biurka. Mężczyzna wychylił trzy łyki orzeźwiającego płynu, po czym resztą chlapnął sobie prosto w twarz. Mając mokrą facjatę, Minato spojrzał na stojącą przed nim dziewczynę. Uśmiechnęła się do niego.
- Sakura, ściągnąłem Cię tu, by Cię prosić, abyś porozmawiała z Naruto.
- Dobrze, Hokage-sama… ale, co mam mu powiedzieć? – Spytała.
- Najlepiej, że jest mi niezmiernie przykro z powodu tego, co go spotkało.
Zielonookiej więcej informacji nie było potrzeba. Sama widziała, że ojcu jej ukochanego rzeczywiście było przykro. Że zależało mu, aby jego jedyny syn przebaczył mu i się z nim pogodził. By relacje między nimi powróciły do normalnego stanu rzeczy. Widziała, że Minato dręczyły wypowiedziane wyrzuty i to, jak Naruto się do niego odnosił. Sakura po chwili zasalutowała, odwróciła się i wyszła z biura, pozostawiając Yondaime z jego własnymi myślami.
* * *
Blondyn siedział na trawie oparty plecami o przewalony pień. Na jego udzie swój łeb opierał pomarańczowy lis o dziewięciu puszystych ogonach, wielkością zbliżony do dorosłego dużego psa. Chłopak przez cały czas delikatnie drapał swojego „pupila” po karku, jednocześnie zastanawiając się nad dość dziwnym zachowaniem najstarszego demona we wszechświecie. Co prawda wiedział już od bardzo dawna, że Kyuubi po dwóch tysiącach lat mordów i bestialstwa wobec ludzkości w końcu przeszedł na stronę dobra, to wciąż czymś był z jego strony zaskakiwany. Tym razem dowiedział się, że z demona był pieszczoch, jakich mało, a który nigdy nie miał dosyć przyjemnego łaskotania za uchem.
Naruto uśmiechnął się, gdy lis ponownie zamruczał, lecz w chwili następnej mina mu zrzedła. Chłopak bowiem wyczuł zbliżające się w jego kierunku znaczne skupisko chakry. Od razu je rozpoznał i odetchnął z wyczuwalna ulgą. To była zielonooka piękność, w której zawsze się kochał. Gdy kilka minut później pojawiła się na skraju lasu, szybko ukrył twarz pod maską, a Kyuubi zerwał się na cztery łapy i począł na nią warczeć. Jego dziewięć ogonów stanęło dęba, zupełnie jakby szykował się do ataku.
Uzumaki momentalnie wstał na równe nogi.
- Spokój! – Powiedział zdziwiony zachowaniem lisa. Ten na niego spojrzał, a czując na sobie srogi wzrok Jinchuuriki, zamilkł i podkulił ogony.
- Przepraszam. – Mruknął demon, jeszcze raz spojrzał w przestraszone oczy Haruno, po czym zniknął w chmurze czerwonego dymu, który dokładnie go pokrył. Miedzy dwudziestolatkami zapanowała martwa cisza. Naruto delikatnie się uśmiechał, widział, jak zmieniał się wyraz twarzy stojącej nieopodal niego kunoichi. Z przestraszonego na zaskoczony i wkrótce niedowierzający. Świadczyły o tym jej szeroko otwarte oczy. Minęło jeszcze trochę czasu, nim Haruno odzyskała władzę nad językiem, który ugrzązł jej za zębami.
- Na-Naruto…
- Pewnie zastanawiasz się, jakim cudem widziałaś Kyuubi no Kitsune stojącego tuż koło mnie, tak jak Akamaru zwykł stać tuż koło tego pchlarza, Kiby? Przyznaję, nigdy o tym nikomu nie wspominałem, ale podpisałem z demonem pewien pakt. – Jounin wyjaśnił po krótce zaistniałą sytuację.
- P-pakt? – Sakura wymamrotała pytanie cały czas odczuwając skutki szoku.
- Tak. – Blondyn podszedł do jeziorka z rękoma skrzyżowanymi na piersi. – To miało pozostać w tajemnicy na specjalną okazję. Na kolejne spotkanie z moim… ojcem. Ale jak widać, przeliczyłem się i nie wziąłem pod uwagę kilku innych spraw. Chociażby, takich jak spotkanie kogokolwiek w tej okolicy. Myślałem, że tu w spokoju będę mógł kontemplować. – Naruto przerwał monolog i spojrzał w kierunku zielonookiej dziewczyny, która wyglądała, jakby nie wiele zrozumiała z tego, co usłyszała. Po głowie krążyło jej kilka pytań, lecz na razie nie zamierzała ich zadawać, gdyż miała inne zadanie do wykonania.
- A właśnie… – Po chwili milczenia, Naruto ponownie zabrał głos. – …Przepraszam Cię za dziwne zachowanie mojego demona. Nie wiem, co mu się stało, ale się tego dowiem. Potem. Tym czasem, co się stało?
- Hę? A co miało się stać?
- Nooo… ja się pokłóciłem z „nowym” Hokage i wszyscy moi przyjaciele odwrócili się ode mnie z Tobą na czele. – Chłopak zrobił chwilową przerwę, by słuchająca go dziewczyna wszystko sobie poukładała. – Po tamtym incydencie rzadko ze sobą rozmawiamy, rzadko w ogóle Cię widuję i tu nagle wyczuwam twoją chakrę. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że sama z siebie zaczęłaś mnie szukać, choć to bardzo możliwe, ale jednak coś innego o tym zadecydowało. I tu się nasuwa moje pytanie…
- Hokage-sama mnie przysłał. – Przerwała mu.
- Wiedziałem.
Naruto parsknął, po czym zaczął iść w jej stronę, a gdy był już bardzo blisko, przystanął. Patrząc Sakurze głęboko w soczyście zielone oczy, po chwili wykonał ruch, jakiego ona by się nie spodziewała. Chłopak zdjął maskę zasłaniającą jego twarz, nachylił się i pocałował kunoichi… w nos. Zielonooka stała jak wryta. Dotyk ciepłych warg blondyna sprawił, że poczuła przyjemny dreszczyk emocji na karku i całej długości pleców. Taki stan rzeczy zawsze strasznie się jej podobał. To ją po prostu podniecało. I tym razem poczuła dziwnie znajome motylki w okolicy podbrzusza.
Dziewczyna otrząsnęła się dopiero, gdy dotarł do niej obraz, gdzie stojący przed nią chłopak na powrót zasłonił swoją twarz ceramiczną maską w kształcie lisiego pyska, by chwilę później odwrócić się i odejść w stronę wodospadu. Odległość, jaka obojga dzieliła była nie wielka, co pozwalało na prowadzenie swobodnej rozmowy, bez zbędnego podnoszenia głosu:
- Więc, moja droga, czego Hokage ode mnie chce? – Uzumaki po chwili wsłuchiwania się w kojący nerwy szum wody, odezwał się bez odwracania się do różowowłosej.
- Mina… znaczy, Yondaime-sama prosił mnie, abym przekazała Ci, że jest mu bardzo przykro z powodu tego, co cię kiedyś spotkało. Sądzę, że chciał również, abym przekonała cię do ponownego spotkania z nim. – Odparła.
Naruto milczał. Delikatny wiatr niosący ze sobą mokrą bryzę, poruszał i zwilżał jego niedbale ułożone włosy. Jounin zastygł w bezruchu. Czuł jak jego serce w szybkim tempie zalewała fala goryczy. Czemu? Ponieważ miał nadzieję na usłyszenie przeprosin padających bezpośrednio z ust swojego ojca. Ale nieee… Mężczyzna perfidnie wysłużył się młodą bogu ducha winną kunoichi, która tak naprawdę nie powinna się do tego wszystkiego mieszać.
- Sakura-chan, dziękuję za twoją próbę złagodzenia tego konfliktu. Mam nadzieję, że kiedyś wybaczysz mi to, co teraz zrobię. – Naruto powiedział tajemniczo i nagle zniknął medyczce z pola widzenia, by moment później pojawić się tuż za nią. Dziewczyna sekundę potem poczuła na karku nie za mocne uderzenie, które w oka mgnieniu pozbawiło ją przytomności. Przed upadkiem uchroniły ją silne ramiona blondyna.
- Przepraszam. – Szepnął Uzumaki.
* * *
- Wiesz, że to było bardzo nie czyste zagranie z twojej strony?
- Wiem, ale tylko w ten sposób mogłem być pewny, że Sakura nie będzie próbowała mnie powstrzymać. Po za tym, nie chciałbym, aby brała jakikolwiek udział w tym, co się niebawem wydarzy. – Blondyn odparł w myślach stojąc w zaciemnionym pokoju nad łóżkiem, gdzie pod kocem smacznie sobie spała różowowłosa uczennica Tsunade. – A tak w ogóle, Kurama… Czemu tam na polanie na nią zawarczałeś??
- Ponieważ odwróciła się od ciebie, jak reszta twoich znajomych zaraz po tej kłótni z Namikaze i martwiłem się, że przyszła ponownie cię strofować. Dobrze wiesz, że podzielam wszystkie twoje uczucia wobec twojego ojca. – Odparł demon. – Zwłaszcza, jeśli chodzi o twoje dzieciństwo, które dobrze wiemy, jak wyglądało.
- Dzięki, Kyuu.
Chłopak uśmiechnął się pod maską, po czym otworzył szafę, z której wyciągnął czarny płaszcz z szerokim kapturem. Ubrany, jak pospolity członek elitarnych oddziałów ANBU, po chwili złożył przed sobą dłonie i zniknął w chmurce szaro-białego dymu.
* * *
Minato tonął pod stertą najróżniejszych papierzysk, jakie zostawiła po sobie Tsunade. Gdy tylko na powrót przejął stanowisko Hokage, liczne raporty i inne akta czekające na uzupełnienie, zwaliły się na niego niczym lawina. Mężczyzna właśnie przeklinał pod nosem swoją poprzedniczkę, gdy niespodziewanie tuż przed jego biurkiem w chmurze biało-szarego dymu zmaterializował się jakiś shinobi w masce ANBU. Tak go to wystraszyło, że niekontrolowanym ruchem dłoni zawadził o kubek z kawą, która rozlała się na akurat wypełniane dokumenty:
- Cholera jasna! – Zbulwersował się. – A już kończyłem…
Minato wykrzywił twarz w grymasie zmęczenia, po czym by się uspokoić, odczekał chwilę pocierając skronie kolistymi ruchami dłoni. Kiedy opanował nerwy, ukrył twarz w dłoniach opierając łokcie na blacie biurka.
Tym czasem shinobi, który zjawił się u Hokage, podszedł do ściany zaraz koło drzwi wejściowych i oparł się o nią plecami z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Patrzył na Yondaime z mieszaniną kpiny i perfidnego szyderstwa wymalowanych na twarzy ukrytej pod ceramiczną maską. Naruto zastanawiał się, czy jego ojciec wie, że pod przebraniem ANBU kryje się jego pierworodny.
- Powiedz coś, to się tego dowiemy.
- Bądź cicho przez chwilę. Myślę. – Odparł, po czym bezgłośnie wyciągnął kunai, by następnie zacząć się nim bawić. Okręcając sztylet wokół palca wskazującego lewej ręki, rozmyślał jak rozegrać wszystko, aby nikt za bardzo nie ucierpiał. Nie minęła minuta, kiedy do głowy napłynęła mu szatańska myśl. Chłopak odczekawszy kolejnych kilka minut, w końcu się odezwał:
- Hokage-sama, z przykrością melduję, że twój syn… nie żyje.
Namikaze momentalnie odsłonił bladą twarz i spojrzał z szokiem na swojego gościa.
- Co takiego!? Jak to… nie żyje!?
- Cóż, jak widać nic o tobie nie wie.
- Masz rację. Nic nie wie. – Naruto odparł w myślach, po czym normalnym już głosem odpowiedział na zadane mu pytanie, oczywiście zachowując powagę sytuacji, jaką sam stworzył. – Normalnie. Po zadaniu ciosu prosto w serce, wyzionął ducha.
Twarz biednego Minato zbladła jeszcze bardziej. Mężczyźnie zaraz napłynęły do głowy setki najróżniejszych negatywnych myśli, ręce zaczęli mu się trząść, a oczy zaszły mgłą. W jednej chwili poczuł zalewające go… Rozpacz. Naruto w końcu był dla niego najważniejszą osobą na tym świecie. Tracąc go, stracił sens życia, sens swojego istnienia. Ból. Utrata jedynego dziecka zawsze była ciosem, który przekreślał wszelkie plany na przyszłość. Wyrzuty sumienia. Naruto cierpiał całe życie z powody zapieczętowania w nim demona o dziewięciu ogonach, którego zaserwował mu jego własny ojciec, który z kolei po wszystkim najzwyczajniej w świecie… porzucił go na całe dwadzieścia lat. I smutek, że nie zdążył pogodzić się ze swoim synem. Czwartemu poleciały łzy z oczu. W umyśle kłębiła mu się nieposkromiona chęć zmienienia czasu.


TO BE CONTINUED...


Słowniczek:
Kizuna (jap.) - Więzi
Tekii (jap.) - Wrogość

5 komentarzy:

  1. Hmm, historia gdy Minato się zjawia po tylu latach. Ale mu Naruto dał do wiwatu. Opowiadanie zapowiada się naprawdę ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest.. niesamowite. Tylko tyle mogę od siebie dać, bo zabrakło mi po prostu słów. Tak świetnie rozpisałeś tą fabułę, wszystkie rozmowy, uczucia, emocje. Dodatkowym plusem jest NaruSaku, moja ukochana para. I jeszcze upozorowana śmierć blondyna. Nic, tylko czytać i zostawiać komentarze. Oczywiście, czekam z niecierpliwością na kolejny chapterek. Pozdrawiam, Nati ;)

    PS. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale 'zareklamowałam' troszkę twojego bloga u siebie. Jakie jest moje wytłumaczenie? Bo uważam, że każdy powinien go przeczytać, a gdy już to zrobi, zostanie na dłużej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo interesujące, jestem bardzo ciekawy jak potoczą się losy Naruto.
    Mam nadzieję że Naruto zerwie z Sakurą i znajdzie inteligentniejszą dziewczynę, najlepiej wymyśloną przez ciebie.
    Życzę duuuużo weny!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się świetna fabuła... podoba mi się że także jest paring NaruSaku. Czekam cierpliwie na oby szybki next. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    historia zapowiada się bardzo ciekawie, Minato pojawia się po wielu latach.. no i dobrze, że Naruto dał mu do wiwatu (choć osobiście bym chciała poznać jak to się stało, że powrócił, chociaż jakaś mała wzmianka). Dość interesujące jest to, że wszyscy przyjaciele się od niego odwrócili... Podobał mi się Kyuubi, który stanął w obronie Naruto jak się Sakura pojawiła... i to jak potulnie się zachowała widząc srogi wzrok Naruto... Ciekawe co planuje, czyżby odejście z wioski? Choć trochę mi się na końcu zrobiło smutno Minato, przecież powiedział mu, że Naruto zginął... No nic pozostaje mi czekać na druga część....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia

    OdpowiedzUsuń