No ładnie... Minęło już
ponad 15 miesięcy od ostatniej publikacji na niniejszym blogu i końca tej
przerwy nadal nie widać. Dlaczego? Ano dlatego, że mnie moja wena twórcza
bezpowrotnie opuściła. Poszła na wakacje i jeszcze nie wróciła. Co siadam do
pisania Chaptera VIII, to zaraz zamykam worda i "rzucam go w kont".
Zwyczajnie słowa sklecić nie mogę. Masakra, mówię wam.
Gdy ten kryzys się
rozpoczął, całą winę zwalałem na złe samopoczucie i ogólne załamanie psychiczne
(pozwolicie, że nie będę wdawał się w szczegóły), ale teraz, doszedłem do
pewnego "strasznego" wniosku. Otóż, moich drodzy czytelnicy (o ile
ktokolwiek jeszcze tu zagląda i w dalszym ciągu wyczekuje newsa), może się mylę
i jeszcze jest nadzieja, ale wydaje mi się, że pisanie zwyczajnie przestało mnie
już interesować. Choć wszystkich zapewniam, że jeszcze coś tam piszę lub choćby
próbuję pisać, to w rzeczywistości od ponad 12 miesięcy niczego nowego nie
stworzyłem. To przykre, bo wiem, jak na mnie liczyliście, ale i mnie w końcu to
trafiło.
By nie powiedzieć,
"porzucam bloga" czy "zawieszam bloga", tym postem wam daję
nadzieję, a samemu sobie stawiam za zadanie powrotu do pisania. Pisanie... od samego
początku kierowało moim życiem rozrywkowym. Było moją życiową pasją. Można by
rzec, moją dziewczyną, albo wręcz, kochanką...