sobota, 21 kwietnia 2012

Kitsune no Komichi - Chapter VI

Troję przyjaciół przechadzało się uliczkami, zazwyczaj przeludnionego miasta, lecz tego dnia spotkali na swej drodze zaledwie kilku mieszkańców. I nic w tym dziwnego, gdyż od rana z nieba gęsto spadały płatki białego puchu. Dodać do tego jeszcze porywisty wiatr i straszny mróz, a zamieć gotowa. Nikt specjalnie nie lubił takiej pogody, ale ona chyba im nie przeszkadzała. Toichi wręcz wyglądał na bardzo zadowolonego, co nie umknęło czujnej uwadze młodego jinchuuriki:
- Z czego się tak cieszysz?
Zainteresował się blondyn, czym zwrócił uwagę panny Tatsuyi. Białowłosy odwrócił twarz w ich stronę, w oczach tańczyły mu radosne iskierki, a z ust nie schodził zawadiacki uśmieszek. Nic nierozumiejący Naruto i Saori wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Toichi, czy wszystko w porządku?? – Spytała fioletowooka zaniepokojonym tonem.
- Wiecie, co mi ta pogoda przypomina?
Białowłosy w końcu raczył się odezwać, a jego słowa w sposób szczególny podziałały na jego przyjaciół. Dokładnie taka sama aura była w dniu ich pierwszego spotkani przed trzema laty, gdy Naruto i Saori wspomogli nieznajomego chłopaka w gryzącym go problemie.
~ ~ ~ ~
Dwoje siedemnastolatków właśnie wracało ze wspólnego treningu, wymieniając między sobą ciche uwagi i spostrzeżenia, gdy niespodziewanie słoneczna pogoda uległa znacznemu pogorszeniu. Niebo zasnuły ciemne, burzowe chmury, z których wkrótce zaczął prószyć biały puch. Niby z pozoru bezpieczny opad, lecz gdy zerwał się silny wiatr, spokojny spacerek przemienił się w walkę o utrzymanie równowagi, przy jednoczesnym przedzieraniu się przez istną białą zasłonę. Gdyby nie ciepłe płaszcze z szerokimi kapturami, jakie mieli przy sobie, długo w takiej pogodzie by nie wytrzymali.
Naruto, dzięki treningowi w kontroli drzemiącej w nim potęgi, przywołał do oczu odrobinę chakry demona, by poprawić sobie widoczność, gdy nagle usłyszał w pobliżu odgłos jakiejś walki. W pierwszym momencie pomyślał, że to gwizdanie wiatru hulającego wśród szczytów pobliskich gór, lecz zaraz odgonił taką myśl i uważniej wsłuchał się w odgłosy natury. Wyraźny brzdęk metalu, czyjś krzyk i ryk drapieżnika sprawiły, że się zatrzymał. Zaalarmowana Saori również stanęła i poczęła nasłuchiwać, jednocześnie szykując łuk i pęk strzał.
- Czy to odgłosy walki? – Spytała, dostrzegłszy zmianę w wyglądzie oczu blondyna.
Dziewczyna już zdążyła się oswoić z myślą, że jej kompanem jest jinchuuriki. Nigdy wcześniej nie miała sposobności poznania kogoś podobnego, przez co jej wiedza na ten temat była bardzo ograniczona, co też wiązało się z raczej nieprzychylnym nastawieniem do takich ludzi. Lecz, gdy poznała Namikaze bliżej, dowiedziała się, że jako nosiciel demona nie różni się niczym szczególnym od zwykłego zjadacza chleba. Zawsze uśmiechnięty, pozytywnie do świata nastawiony, cały Naruto. Jednakże rzeczywiste nastawienie blondyna do otaczającego go świata było bardziej skomplikowane, w co panna Tatsuya na razie nie wnikała.
- Tak, Saori. Myślę, że powinniśmy to sprawdzić.
Blondyn uśmiechnął się do kunoichi, sięgnął po swój miecz i szybko zaczął przedzierać się przez śnieg, kierując się w stronę słyszanych dźwięków. Bruneta szła tuż za nim. Po jakich dwudziestu minutach oboje trafili do krawędzi małego wąwozu z jednej strony zamkniętego wielką górą, z drugiej zaś spadającego w przepaść. W zamkniętej części oglądanego wąwozu, Naruto dostrzegł sylwetkę jakiegoś białowłosego chłopaka broniącego się krótkim mieczem, przed wściekłymi atakami białego niedźwiedzia. Dzięki nagromadzonej w oczach chakrze Kyuubiego, blondyn był wstanie dostrzec, że nieszczęśnik ledwo już trzymał się na nogach, a jego poszarpane ubranie już nie spełniało swojego docelowego zadania w ochronie przed silnym mrozem. Rzuciwszy krótkie spojrzenie stojącej obok Tatsuyi, Naruto skumulował chakrę w podeszwach stóp i szusem po ścianie wąwozu zjechał na dół. Saori tym czasem skierował się wzdłuż krawędzi, by się wkrótce znaleźć mniej więcej na wysokości górskiego miśka i jego ofiary.
Namikaze powoli zbliżył się do niedźwiedzia zachodząc go od tyłu, lecz ten go chyba usłyszał, bo się gwałtownie odwrócił i nie zważając na długą klingę katany, skierowaną w swoją stronę, rzucił się do ataku. Białowłosy chłopak, widząc, że ktoś w końcu przyszedł mu na pomoc, wycieńczony wielogodzinną ucieczką, a potem obroną przed ostrymi jak brzytwa szponami dzikiego zwierza, teraz padł na kolana, lecz ostatkiem sił powstrzymał się przed utratą przytomności. Poranione ramiona piekły go niemiłosiernie, dlatego też, gdy wypuścił z ręki oblepiony krwią wakizashi, poczuł przyjemną ulgę. Nagle pojawiła się tuż przy nim jakaś brązowowłosa dziewczyna, delikatnie wzięła go pod ramię i równie szybko wyskoczyła do góry, by sekundę później miękko wylądować na szczycie wąwozu. Gdy Namikaze to dostrzegł, w okamgnieniu odskoczył od niedźwiedzia, przed atakami którego bronił się przez ostatnie minuty, schował miecz i zawiązał pieczęci:
- Hyouton, Kokuryuu Boufuusetsu! – Blondyn wystawił przed siebie ramiona, z których momentalnie wystrzelił czarny, lodowy smok o czerwonych ślepiach, atakując i przeszywając na wylot, ryczącego w niebogłosy, drapieżnika. Zadowolony Naruto, iż od kilku miesięcy trenowane jutsu, w końcu zadziałało tak, jak powinno, po chwili upadł twarzą w śnieg, cały spocony i ciężko dyszący. Tak zaawansowana technika pożerała ogromne ilości chakry, czego siedemnastolatek wcześniej nie był świadom, a o czym teraz się przekonał.
~ ~ ~ ~
Ocalony chłopak przedstawił się jako Toichi Hayate i okazał się być synem jednego z generałów Lorda Feudalnego kraju Śniegu. Tamtego dnia wybrał się w pobliskie góry, by dowieść swego męstwa, a żeby tego dokonać, porwał się na wyeliminowanie białego niedźwiedzia zamieszkującego górskie jaskinie. Niestety, przeliczył się. Gdyby Naruto i Saori wtedy go nie usłyszeli, marny byłby jego los, a tak, każde z nich zyskało nowego przyjaciela.
- Swoją drogą, czy wytrenowałeś się już w tym lodowym jutsu na tyle, by moc go używać więcej, niż tylko jeden raz na pięć godzin? – Toichi przerwał narastającą ciszę.
- Mówisz o Kokuryuu Boufuusetsu? – Spytał blondyn, a Hayate przytaknął kiwnięciem głową. Jounin zastanowił się chwilę, przypominając sobie wszystkie godziny, które poświęcił w tym celu i odpowiedział: – Tak, a przynajmniej, tak mi się wydaje.
- To tak czy nie? Zdecyduj się.
- O co Ci chodzi, Toichi!? – Uniósł się Naruto nie rozumiejąc, do czego dąży piwnooki. – Czemu Cię to tak nagle zaczęło interesować!?
- Ponieważ to jutsu jest fenomenalne. – Chłopak odparł z delikatną nutą ekscytacji w głosie. – Może Ci się to wydać dziwne, ale sam próbowałem się go nauczyć, lecz z mizernym skutkiem i wybacz, jeśli Cię z denerwowałem, Naruto. A pytam, bo chciałbym je jeszcze kiedyś zobaczyć.
Piwnooki uśmiechnął się pojednawczo.
- Skoro już o tym mówimy, to czy musiałeś wtedy zabijać tego niedźwiedzia? – Do rozmowy włączyła się dotychczas milcząca, panna Tatsuya. – Równie dobrze, gdy zabrałam Toichiego, mogłeś zwyczajnie odstąpić.
- Ej! Już o tym rozmawialiśmy! Wiem, że nie musiałem go zabijać, ale nie mogłem się wtedy powstrzymać. Nadarzyła się idealna okazja do wypróbowania nowo poznanej techniki i to wykorzystałem. – Namikaze wyjaśnił tą samą kwestię już po raz setny. – Wiem, jak bardzo kochasz każde boskie stworzenie, Saori, dlatego też już wtedy Cię za to przeprosiłem. Czy znowu mam się przed tobą płaszczyć?
- Byłoby miło. – Dziewczyna zachichotała cichutko widząc jego minę, po czym ruszyła przodem, by nie prowokować przyjaciela do kolejnych narzekań. Naruto tym czasem spojrzał z pode łba na białowłosego, który w odpowiedzi wzruszył ramionami i po chwili dołączył do brunetki.
- Idziesz, Naruto?? – Krzyknęła fioletowooka.
Blondyn wyrwany z zamyślenia, ruszył z miejsca, gdy niespodziewanie coś przecięło mu drogę. Słysząc głuchy stukot po swojej lewej, zwrócił wzrok w tamtą stronę. Z drewnianego poszycia budynku, pod którym jeszcze przed sekundą stał Naruto, wystawała półmetrowej długości strzała. Wokół promienia owinięty był jakaś papier opatrzony czerwoną pieczęcią. Dwudziestolatek wyrwał grot ze ściany i odwinął wiadomość. Po kilkunastu sekundach spalił papier przy pomocy chakry Kyuubiego.
- Co tam było napisane? – Spytał Hayate, gdy Naruto się zbliżył.
- Mamy zadanie. Około godzinę temu, burza śnieżna zaskoczyła czworo turystów z kraju Ognia, którzy zgubili drogę w przygranicznym lesie na południowy wschód od Kawa no Rei[1]. – Namikaze odparł obojętnym tonem. – Isamu-sama chce, żebyśmy to sprawdzili i w razie potrzeby udzielili im pomocy.
* * *
Szpiedzy Lorda Feudalnego kraju Śniegu nie mylili się. Przez sosnowy las w śniegu po pas, przedzierało się czworo ludzi w grubych płaszczach z symbolem Konoha na plecach. Lecz nie byli to żadni turyści, lecz jedna świetnie wyszkolona kunoichi i troję jej uczniów. Z powodu niesprzyjającej pogody, nie mogli skakać po drzewa, co bardzo wydłużało podróż.
Ino od przeszło godziny miętoliła w ustach przekleństwo, obarczając samą siebie winą za nie znalezienie miejsca, gdzie mogliby przeczekać tak fatalną pogodę. Za każdym razem, gdy się oglądała, by spojrzeć na geninów, widziała jak trzęśli się z zimna i wilgoci. Martwiło ją to bardzo, gdyż z medycznego punktu widzenia wiedziała, iż dzielił ich już tylko jeden krok od przeziębienia się. A to, jak wiadomo, przekreśliłoby powodzenie ich misji już na samym jej początku.
- Sensei… Kiedy zatrzymamy się na jakiś nocleg? – Dziewczyna usłyszała drżący głos Mari. Masashi i Kichiro poparli przyjaciółkę żałosnymi mruknięciami, które raczej brzmiały, jak burczenie w brzuchach.
- Za chwilę.
Padła krótka odpowiedź, która nikogo nie usatysfakcjonowała, lecz na chwilę obecną musiała im wystarczyć. Dopóki Yamanaka nie odnajdzie tego, za czym rozglądała się już od jakiegoś czasu, to genini nie dostaną niczego lepszego. Blondynka właśnie zebrała się w sobie, by udzielić podopiecznym nieco więcej słów otuchy, gdy w końcu dostrzegła w leśnej gęstwinie miejsce, w którym mogliby się schronić. Wśród pary starych drzew z ziemi wystawały trzy olbrzymie skały, które spotykały się u szczytu, tworząc w ten sposób całkiem przyjemne gniazdko z jednej strony otwarte. Całość przykrywała zamarznięta ściółka i świeża warstwa białego puchu.
Medyczka szybko skierowała się w tamtym kierunku, genini zaś twardo podążyli za nią. Po chwili, trzęsąc się z zimna, z cichym westchnieniem ulgi spoczęli we wnętrzu, szczelnie opatuleni swoimi płaszczami. Ino chwilę zastanawiała się, jak i z czego rozpalić ognisko, by mogli się przy nim ogrzać i wysuszyć ubrania, lecz nic nie wymyśliła. Sama była mokra i zziębnięta. W palcach rąk niemal nie miała czucia. Próba ogrzania ich za pomocą leczniczej chakry spełzła na niczym. Chcąc przywrócić krążenie zaczęła forsownie nimi poruszać, a gdy po kilku minutach poczuła delikatne mrowienie w koniuszkach palców, na twarzy zagościł jej mimowolny uśmiech triumfu. Spojrzawszy na geninów, dostrzegł, że cała trojka bacznie się jej przyglądała. Wyglądali, jakby na coś czekali.
- Przydałoby się ognisko. – Mruknął Kichiro, jakby od niechcenia.
Yamanaka posłała mu smutny uśmiech, po czym zacisnęła dłonie, że aż jej kostki pobielały. Kiedy nikt nic nowego nie oddał, poprawiła kaptur i bez słowa wyjaśnienia wyskoczyła z kryjówki w śnieżną zamieć, zostawiając zdziwionych trzynastolatków w poczuciu porzucenia. Jednakże, dziewczyna wróciła po niecałych dwudziestu minutach z kilkoma kawałkami drewna pod pachą i cieńszymi patykami w dłoniach. O dziwo, wszystko rozpaliło się od pierwszej iskry, a młodzież nie dociekała, gdzie kunoichi znalazła opał. Najważniejsze było to, że wreszcie mogli się ogrzać.
* * *
- Mam już serdecznie dość, tej całej śnieżycy! Nie dość, że raz wieje od przodu, a zaraz potem od tyłu, to jeszcze śnieg wsypuje za kołnierz! Czy choć jeden raz nie mogłoby być spokojniej?! – Wściekał się Toichi, strzepując biały puch z ramienia. – I gdzie są Ci przeklęci turyści?!
- Może założysz kaptur na głowę? – Zaproponowała Saori.
- Nie, dzięki. Jest mi w nim za gorąco i ogranicza widoczność do minimum.
- Widoczność, i tak mamy ograniczoną. – Sprostował Naruto. – A nasi turyści zapewne się gdzieś skryli, bo kto chciałby w taką noc podróżować, po za naszą trójką? Zresztą, prawdę mówiąc, tacy z nich turyści, jak ze mnie Mroczny Żniwiarz.
- Co masz na myśli? – Spytał Hayate.
- A to, że w wiadomości od Daimyo nie było mowy o żadnych turystach z kraju Ognia. – Przyznał, nawet na nich nie spojrzawszy. – To shinobi Konoha-Gakure no Sato.
- Shinobi? – Zdziwiła się fioletowooka, lecz zaraz spoważniała i dodała z wyczuwalnym żalem w głosie: – Okłamałeś nas! Ale, dlaczego? Czy to ma jakiś związek z twoją ucieczką osiem lat temu? Przyznaj się, Naruto!
Blondyn milczał, nieprzerwanie brnąc przed siebie. Rozpościerające się nad ich głowami niebo dawno już poczerniało i zaświeciły na nim pierwsze gwiazdy, zwiastując rozpoczęcie się pory nocnej. Gwałtowny wiatr z silnym opadem białego puchu, jaki miał miejsce w ciągu dnia, nieco zelżał, lecz nie do końca. Śnieżna zamieć wciąż zostawiała po sobie ślad na płaszczach trojki przyjaciół i drodze, jaką wspólnie przebyli, dokładnie kamuflując tropy.
- Boisz się konfrontacji z przeszłością, mam rację? – Saori nie odpuszczała.
- Nazywaj to, jak chcesz. – Namikaze pozostawał obojętny.
- Nie rozumiem. – Mruknął piwnooki. – Popraw mnie, jeśli się mylę… Przez cały czas naszej znajomości i przed nią, próbowałeś zapomnieć o bólu, jaki doświadczyłeś w młodości, a za jaki odpowiada twój ojciec. W czasie ostatnich lat poznałeś wielu nowych ludzi, których obdarzyłeś szczerym zaufaniem, zdradzając im swój największy sekret. Oni zaś zapewnili Ci dach nad głową, przyjmując Cię z otwartymi ramionami. Saori była jedną z pierwszych, której zaufałeś, a która obdarzyła Cię swoim zaufaniem. Potem przyszła kolej na mnie. – Kiedy blondyn nie zaprzeczył, białowłosy mówił dalej. – A teraz, gdy się okazuje, że przybywa tu drużyna z Konoha, okłamujesz nas. Gdzie się podziało twoje zaufanie do nas? Jeśli myślisz, że się nie postawimy w twojej obronie, gdyby ta drużyna miała na celu i chciała zabrać Cię z powrotem do domu, to jesteś w wielkim błędzie.
Naruto zatrzymał się. Tatsuya i Hayate zrobili dokładnie to samo, tylko pół metra za nim. Nie wiedzieli, co chłopak zamierzał zrobić, lecz mieli nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego. Przedłużające się milczenie blondyna sprawiło, że mroźna noc szybko dała się im we znaki.
- Przepraszam. – Jinchuuriki w końcu się odezwał, a jego słowa wywołały pojawienie się delikatnego uśmiechu na twarzach Saori i Toichiego. Chłopak spojrzał na nich. – Popełniłem w życiu wiele błędów, a jednym z nich, była próba… zdradzenia was. Wybaczcie mi, a obiecuję, że się to już nigdy nie powtórzy.
- Naruto… Ty nie próbowałeś nas zdradzić, tylko na swój specyficzny sposób uchronić nas przed problemami Cię trapiącymi. – Fioletowooka podeszła do niego tak blisko, że ich twarze dzieliły tylko centymetry. Przez cały czas serdecznie się do niego uśmiechała. – Po za tym, dlaczego mielibyśmy Ci nie wybaczyć? Każdy popełnia błędy.
- No właśnie, przyjacielu! Nie łam się! – Krzyknął radośnie Toichi, klepiąc blondyna po ramieniu i szybko dodał: – A teraz chodźmy wreszcie odnaleźć tych shinobi Konoha!





[1] Kawa no Rei (jap.) – Rzeka Dusz

22 komentarze:

  1. Super notka!!! Bardzo mi się spodobało a ostatnia scena... ;_;... Notka wyszła rewelacyjnie i nie mogę się doczekać następnej :) ooooh, niedługo spotkanie. Jestem strasznie ciekaw jak to rozwiążesz! :D Życzę Ci weny, weny i jeszcze raz weny !:)
    ~Katsori

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, z tej strony Meaghan z bloga Katalog-Naruto.blogspot.com, otóż znalazłam Twój blog przypadkowo i zważywszy na to, iż jest on tematycznie związany ze światem Naruto, zastanawiam się, czy nie zechciał(a)byś go zgłosić do spisu Narutowskich FF. Nie jest to duży wysiłek, a przy okazji, pomożesz nam stworzyć spis z większą ilością opowiadań, a sam(a) możesz zdobyć nowych czytelników. Z góry przepraszam, jeśli uznasz to za spam, a ja wpisuję to pod rozdziałem, jednakże wiem z doświadczenia, że niektórzy autorzy na spam nie zwracają uwagi, a mi na Twojej bardzo zależy. Pozdrawiam bardzo serdecznie,

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazłam blog dzisiaj , wszystkie notki są rewelacyjne i nie mogę się doczekać następnych ! (:

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja także czekam na kolejne wpisy, bo zapowiada się równie ciekawie jak twój poprzedni blog Wielki. :)
    Więc nie leń się tylko pisz. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny blog. Podoba mi się jak piszesz. Niemoge doczekać się nowej noci. Pisz szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Notka jak zwykle na wysokim poziomie. Czekam z niecierpliwością na next.
    Weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  7. Siema kiedy nowa nocia??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, ale nie znam odpowiedzi na twoje pytanie. Jak do tej pory powstała jedynie połowa chaptera VII i kiedy uda mi się stworzyć drugą połowę? Tego także jeszcze nie wiem. - Pozdrawiam i dziękuję za komentarze, nawet takie skromne.

      Usuń
  8. Witaj,
    opowiadanie jest bardzo ciekawe, bardzo dobrze się czyta, zachęcasz wspaniale czytelnika do dalszego czytania. Sama historia jest bardzo ciekawa, wielki plus za to, że żyje Minato...
    Weny życzę Tobie
    Pozdrawiam Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    rozdział jak zwykle fantastyczny Tobie wyszedł, nawet nie zauważyłam kiedy doszłam do końca ;] Otóż co mamy w tym rozdziale wspomnienie przez Toichi'ego spotkania z Naruto i Saori. Poszukiwania „turystów” z Konohy. Dość ciekawy sposób poinformowania o misji ;D Ciekawe czy Naruto założy na głowę kaptur albo coś innego zrobi, żeby nie został rozpoznany, no Ino może go rozpoznać, ona go znała...
    Mam nadzieję, że nie będziesz kazał nam długo czekać na nowy rozdział, to jest jedno z najlepszych opowiadań jakie czytam ;]
    Weny Tobie życzę i czekam na następne rozdziały ;]
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    rozdział jak zwykle fantastyczny Tobie wyszedł, nawet nie zauważyłam kiedy doszłam do końca ;] Otóż co mamy w tym rozdziale wspomnienie przez Toichi'ego spotkania z Naruto i Saori. Poszukiwania „turystów” z Konohy. Dość ciekawy sposób poinformowania o misji ;D Ciekawe czy Naruto założy na głowę kaptur albo coś innego zrobi, żeby nie został rozpoznany, no Ino może go rozpoznać, ona go znała...
    Mam nadzieję, że nie będziesz kazał nam długo czekać na nowy rozdział, to jest jedno z najlepszych opowiadań jakie czytam ;]
    Weny Tobie życzę i czekam na następne rozdziały ;]
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Tylko dlaczego nie ma tu Sakury? Czy w ogóle wprowadzisz ją do opowiadania? A jeśli tak, czy będzie tak jak na twoim drugim blogu, że będzie ukochaną blondyna? Czekam na odpowiedź ;)

    PS Twoje blogi to mistrzostwo świata.

    OdpowiedzUsuń
  12. Siemka mam pytanko dałoby rade by mnie powiadamiać o nowej noci?? Jak tak to pisz na moje gg: 8561669

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny blog. Widać że masz dobry pomysł, zresztą tak jak i na "W Cieniu Upiornej Armii". Mam nadzieje że tutaj nie będzie NaruSaku/NaruHina ale coś innego chociaż podoba mi się ten pairing ale przydało by się coś innego.
    Kiedy następna notka?!!
    Pozdrawiam i weny życze.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wielki, kiedy będzie kolejna nocia? Zaczynamy się nieco niecierpliwić.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzisiaj przeczytałem i nawet nie sposterzegłęm, a juz doczytałem do ostatniego rozdziału:D Opowiadanie genialne tak samo jak "W Cieniu Upiornej Armii." Nie moge się doczekać nastepnych notek i zapraszam na swojego bloga http://konradwyroda.blog.interia.pl/

    OdpowiedzUsuń
  16. Interesujące *-*
    Ciekawe czy znajdą ich, czy team Ino zginie w śniegu...

    OdpowiedzUsuń
  17. Dobra. Przeczytałam już te 6 rozdziałów i szczerze powiem, że mnie nie zaskoczyłeś. Już wcześniej wiedziałam o twoim wspaniałym stylu, aż nie wiem sama co mam tu napisać teraz. Biorąc pod uwagę twoje wypowiedzi tutaj nie jesteś takim wariatem jak ja, więc chyba się będę musiała zebrać na jakąś poważniejszą wypowiedź.
    Miałam zamiar nie słodzić ci aż tak bardzo, ale... tutaj po prostu nie ma czego się przyczepić. ;)
    Znalazłam właściwie ten blog przez przypadek. To znaczy możliwe, że jeszcze gdzieś tam go widziałam, ale widząc twój nich byłam przekonana, że to "W cieniu upiornej armii", a niestety tego opa nie czytałam i chyba się już za to nie zabiorę. Nie przepadam za NaruSaku, a ilość rozdziałów tam odrobinę mnie przeraża xD To chyba najdłuższe opowiadanie jakie widziałam. Jestem chyba zbyt leniwa ...
    Jednak widać, że masz do tego smykałkę. Całość wychodzi idealnie. Zarówno opisy, jak i cała fabuła są bardzo dobre.
    Chociaż szczerze ci powiem, że na początku trochę mnie denerwowały te przeskoki w czasie, ale już się chyba przyzwyczaiłam. Rozumiem, że pokazanie tych wspomnień i tak dalej miało jakiś swój cel i były one tu potrzebne.
    Trochę mnie zaskoczyłeś z tą Ino.
    Generalnie całość baardzo mi się podoba, a zwłaszcza ze względu na to, że mój ulubiony Yondaime żyje i do tego Kyuu też się pokazuje! (Ja po prostu wielbię w każdym fanfic'ku tego typu: Minato, Kyuubiego i mądrego Naruto, no i może jeszcze zwariowanego Itasia, ale to już nie ta bajka ;) )
    Po prostu cudo, cudo i jeszcze raz: CU-DO!
    Nic tylko czekać na więcej ;P

    Człowieku podziwiam cię!
    ^-^"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a!... dodałam cię do linków tak jakby co ;D
      http://naruciak-story.blogspot.com/

      Usuń
  18. Pisz spokojnie ja raz w tygodniu cie odwiedzam i sprawdzam czy cos napisałes więc się nieśpiesz i pisz spokojnie

    OdpowiedzUsuń
  19. Spokojnie. Tyle już czekamy, że i jeszcze wytrzymamy :).
    Osobiście wolałbym, abyś dodać coś na twoim drugim blogu :).

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj, jestem pod wrazeniem opowiadania. Czyta sie je jak dobra ksiazke.
    Napisales, ze skonczyles juz polowe chaptera VII, jesli nie czojesz sie na razie na silach, by go skonczyc, wrzuc chociaz te polowe.
    Pozdrawiam i zycze weny ^^

    OdpowiedzUsuń