Ciepła woda swobodnie spływała
po jego umięśnionym torsie, przy okazji kojąc wszelkie zmysły swym niezwykle
przyjemnym dotykiem. Chłopak stał oparty plecami o zimne kafelki kabiny
prysznicowej. Rozmyślając intensywnie o przeszłości i wszystkim tym, co
wydarzyło się w ciągu ostatnich ośmiu lat, gdy w łazience rozległ się delikatny
stukot w drewniane obramowanie drzwi, Naruto momentalnie powrócił umysłem do
rzeczywistości. Patrząc z pod lekko przymrużonych powiek na swoje niewyraźne
odbicie w pofalowanej osłonie kabiny, jeszcze przez chwilę pozwolił ciepłym
kroplom gładzić muskulaturę swojego ciała, by po chwili w końcu zakręcić kran. Namikaze
dokładnie wytarł górną część ciała łącznie z głową, po czym opatulił ręcznikiem
dolną i wyszedł. Na korytarzu, z rękoma założonymi na piersi, już czekała na
niego młoda kunoichi o kasztanowych włosach związanych z tyłu głowy w niewielki
kuc.
- Coś się stało? – Spytał.
- Czy to ty wysłałeś MOJĄ
roślinkę na tamten świat??
Jedno spojrzenie w filetowe
tęczówki dziewczyny wystarczyło, aby Naruto domyślił się, że to on jest
pierwszym podejrzanym w wyżej wymienionej sprawie. Dlatego zaraz popadł w
zadumę, jednocześnie udając, że nie wie, o co może jej chodzić. Przymknąwszy
powieki, chłopak oparł dłonie na biodrach i wypiął gołą klatkę piersiową do
przodu. Stojąca przed nim brunetka westchnęła przeciągle z wyraźnie słyszalnym
zachwytem, a usta blondyna wykrzywiły się w chytrym uśmieszku:
-
Wiesz Saori… – Naruto wyminął ją i podszedł do drzwi swojego pokoju. – …tak to
ja, ale skoro tak lubiłaś ten kwiatek, to Ci go odkupię. – Po czym szybciutko
zniknął jej z oczu.
Fioletowooka słysząc słowa blondyna
zacisnęła gniewnie pięści, lecz gdy się odwróciła z zamiarem „pobicia” przyjaciela,
jego tam już nie było. Zawiedziona, przywoławszy przed oczy obraz boskiej
figury młodego shinobi momentalnie złagodniała, wręcz spotulniała. Gdy panna
Tatsuya w końcu się oddaliła, Naruto stojący pod drzwiami, podszedł do łóżka,
po czym pozwolił aby ręcznik zasłaniający jego dolą część ciała swobodnie spadł
na podłogę. Nie przejmując się ewentualnymi, wścibskimi podglądaczami, z gracją
podszedł do szafy i dokładnie wszystko oglądając, po chwili stał ubrany w
czarne buty shinobi, dokładnie kryjące całą stopę wraz z kostką; czarne spodnie
i bluzę wykonane z grubego, lecz bardzo lekkiego i niezwykle wytrzymałego
materiału wzbogaconego chakrą jego stwórcy oraz ciemno-pomarańczową kamizelkę Jounina,
wykonaną na specjalne zamówienie Lorda Feudalnego Kraju Śniegu. Na czole
przewiązał czarną opaskę z symbolem Yuki Gakure no Sato, której wizerunek
przedstawiały trzy śnieżne płatki, a na plecach zawiesił lakierowaną saya z mieczem
w środku. Zebrawszy jeszcze shurikeny i kunaie leżące na blacie biurka,
zarzucił kremowy płaszcz na ramiona, wyszedł z pomieszczenia i powiódł swe
kroki ku schodom.
Wychodząc z budynku, młody
Namikaze natknął się na drugiego członka swojej drużyny rozpoznania
taktycznego. Toichi Hayata był jednym z niewielu ludzi, którym blondyn
bezgranicznie ufał. Mówiono nawet, że obaj bez mrugnięcia okiem oddaliby za
siebie życie, lecz ile było w tym prawdy? Tego nikt nie wiedział, no… chyba, że
oni sami. Chłopak miał białe włosy, długością podobne do tych, jakie nosił Neji
Hyuuga. Piwne spojrzenie jego tęczówek wszystkim dookoła mówiło, że lepiej z
nim nie zadzierać. Jednak Naruto na tyle już poznał tego młodzieńca, iż wiedział,
że chłopak nie skrzywdziłby muchy. Za jego broń, tak jak u większości shinobi, robiły
liczne kunaie i shurikeny, ale jego podstawową bronią jakiej używał w walce były
dwa miecze. Jeden, krótszy spoczywał przy jego lewym boku, drugi zaś dłuższy
przyczepiony miał do pleców, dokładnie w takiej samej pozycji, co broń
blondyna. W chwili obecnej ubrany był w kremowego koloru płaszcz z szerokim
kapturem na głowie.
- Co nowego? – Spytał Naruto
mijając go, przy jednoczesnym ruchu zakrywania głowy i twarzy pod szerokim
wnętrzem kaptura swojego płaszcza.
Białowłosy w pierwszym momencie
nic nie odpowiedział, tylko podążył w ślad za przyjacielem, a gdy obaj
przedzierali się przez wysokie do pasa zaspy śnieżne leżące na uliczkach miasta,
nagle walnął się w czoło otartą dłonią:
- Isamu Tatsuya zleca nam nowe
zadanie.
- Co tym razem? – Blondyn spytał
ponurym tonem. – Znowu mamy chronić jego kuzyna przed lepkimi łapami swoich
wierzycieli!?
- Nie, na szczęście nie, choć to
zadanie nie jest lepsze.
Namikaze w tym momencie stanął i
spojrzał z pod kaptura na Hayate. Wymowne spojrzenie jego błękitnych tęczówek
powiedziało brązowookiemu, że jeśli szybko nie wyjawi tej tajemnicy, to marny
jego los.
- Mamy odśnieżyć plac przed
pałacem.
- ŻE CO!?
Krzyk Naruto zwrócił na niego
spojrzenia wszystkich przechodniów, którzy stanęli na chwilę w pauzie idealnego
zgrania w czasie. Patrząc w kierunku rozmawiających shinobi, gdy ci nie odezwali
się przez następnych dziesięć minut, jakby nigdy nic, wszyscy wrócili do swych
poprzednich zajęć.
- Isamu-sama chce mieć we mnie
wroga, czy jak!? – Zbulwersował się Naruto, wciąż patrząc przyjacielowi prosto
w oczy. – Saori już wie?
- Jeszcze nie. – Toichi
uśmiechnął się zadziornie.
* * *
Głowa bolała go niemiłosiernie.
Czuł, jakby stado rozwydrzonych klonów Tsunade nad nim stało i wypominało mu,
jakim to jest beznadziejnym przywódcą. Przykładając zimny okład do rozgrzanego
czoła, Minato odchylił się do tyłu na swoim fotelu i rozluźnił spięte od rana
mięśnie karku i pleców. Ilość wypitych procentów poprzedniego wieczoru dały się
mężczyźnie we znaki.
-
Może powinienem posłuchać senseia i w końcu wziąć się w garść?
Rozmyślał miętoląc w lewej dłoni
pustą szklankę po sake. Widząc w jej ściankach nieco rozmazane odbicie potarganego,
z podkrążonymi oczami blondyna… Namikaze zaczął na poważnie zastanawiać się nad
poprawą swojego dotychczasowego życia. Odkąd zniknęła jego ostatnia, żywa i
namacalna pamiątka po ukochanej żonie, Yondaime wielokrotnie lądował na izbie
wytrzeźwień, a jego obowiązki jako Hokage, w tym czasie zazwyczaj po części
przejmowała Sanninka, Tsunade.
Nagle rozległo się delikatne,
acz stanowcze pukanie w drzwi. Minato podniósł wzrok i nim zdołał się odezwać,
te niespodziewanie wyleciały z zawiasów pod ciosem zaciśniętej pięści blądwłosej
medyczki.
- O wilku mowa.
Mężczyzna burknął pod nosem i
jak tylko najlepiej potrafił, lecz z lekkim trudem, wstał z zajmowanego
miejsca. Gdy się wyprostował, momentalnie poczuł zawrót głowy, lecz nie upadł.
Jak przystało na porządnego shinobi, zachował równowagę i począł w duchu
przygotowywać się na odparcie rychłego ataku ze strony nieoczekiwanego gościa.
- MINATO!!! – Wydarła się
Tsunade. – KIEDY W KOŃCU ZBIERZESZ SIĘ DO KUPY I ZACZNIESZ NORMALNIE
FUNKCJONOWAĆ!?
Kobieta storpedowała blondyna
srogim spojrzeniem. Gdy ten po chwili nie udzielił wyczerpującej temat
odpowiedzi, blondyna prychnęła wściekle, nabrała powietrza w płuca i już miała
ponownie krzyknąć, ale przez okno do biura wskoczył białowłosy pustelnik:
- Przeszkadzam?
- Nie. – Minato odparł spokojnie.
- TAK!!! – Zaprotestowała
Tsunade, lecz automatycznie została zignorowana.
Po kilkunastu bezowocnych
próbach, nie mogąc w nijaki sposób wejść w rozmowę mistrza z uczniem, cała
czerwona na twarzy, zaciskając gniewnie pięści szybko opuściła biuro. Gdy
zniknęła, Minato i Jiraiya odetchnęli z wyraźną ulgą.
- Jeszcze raz… z czym do mnie
przychodzisz, sensei?
- Wciąż szukam Naruto… – Sannin
urwał widząc przygnębioną minę blondyna, lecz po chwili kontynuował zaczętą
rozmowę. – …i tak się zastanawiałem, gdzie jeszcze mógł pójść?
- I do jakich wniosków doszedłeś??
- Yuki Gakure no Sato.
Minato momentalnie rozszerzyły
się oczy, by zaraz zacząć gorączkowo czegoś szukać w szufladach swojego biurka.
Przyglądający się mu Sannin, po chwili dostrzegł, jak Namikaze z ostatniej i
największej szuflady wyciąga jakąś teczkę grubą na szerokość dłoni. Rzuciwszy
ją na blat biurka, z charakterystycznym hukiem ciężkiej cegłówki, zaraz
rozwiązał zamknięcie i począł przerzucać zawarte w niej papierzyska:
-
Rzeczywiście, w ciągu tych ośmiu lat, shinobi Ukrytego Liścia wysyłani byli na
poszukiwania we wszystkie możliwe zakątki globu, nawet za ocean, ale nie na to
skute lodem pustkowie. Nie tam, gdzie w dzień temperatura utrzymuje się na
poziomie piętnastu kresek poniżej zera, a w nocy spada do minus czterdziestu.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby się zaszyć w miejscu, gdzie prawie bez
przerwy sypie biały puch.
– Minato przypomniał sobie, jak to wydawał rozkazy poszczególnym grupom
poszukiwawczym, w między czasie usiadłszy na fotelu. Patrząc z zacięciem w
jakiś punkt przed sobą z miną wyrażającą głęboką zadumę, po chwili doznał
olśnienia. Mężczyzna szybko poderwał się i podszedł do szafy stojącej w rogu
pomieszczenia. Wyciągnąwszy z niej kolejną pokaźnych rozmiarów teczkę, powrócił
na swoje stałe miejsce pracy.
- Czego szukasz? – Zainteresował
się Jiraiya.
- Sprawdzam jakie drużyny
mogłyby sprawdzić tamten rejon.
Yondaime odparł niedbale, nie
odrywając wzroku od czytanych akt. Przerzuciwszy szybko wszystkie stronice, z
niezadowoloną miną opadł ciężko na fotel. W jednej chwili, od momentu
wpadnięcia zboczonego pustelnika, cały kac wywołany długotrwałym pijaństwem,
niespodziewanie się ulotnił. Całe to zamieszanie z szukaniem kogokolwiek do
prostej misji rozpoznawczej sprawiło, że blondyn od razu wytrzeźwiał.
- I co? – Spytał Jiraiya, tym
samym przerywając przedłużającą się ciszę.
- Jak na złość, akurat nie mam
nikogo wolnego.
Namikaze zrobił naburmuszoną
minę i skrzyżował ramiona na piersi.
- A ci?? – Jiraiya wskazał teczkę leżącą na samym dnie wielkiego stosu papierzysk i najróżniejszych akt z
danymi osobowymi shinobi Ukrytego Liścia. Minato usiadł prosto w fotelu i
zaczął czytać. Po kilku minutach kiwania głową na znak zrozumienia, gdy
spojrzał na datę utworzenia drużyny, zmrużył oczy i na powrót rozparł się w
szerokim oparciu.
- Coś nie tak?
- Ta drużyna odpada.
- Niby dlaczego? – Zdziwił się
pustelnik.
- Po pierwsze: Ponieważ powstała
trzy dni temu. Po drugie: Brak im doświadczenia. Po trzecie… Mam dalej
wyliczać?
- Nie musisz. – Sannin
uśmiechnął się nieznacznie. – Ale skoro nie masz nikogo innego, a chcesz zbadać,
czy Naruto przypadkiem tam nie ma, to musisz ich wysłać. Po za tym, taka misja
dobrze im zrobi. Może nauczą się czegoś nowego?
Blondyn milczał. Wysłuchawszy
dokładnie wszystkich argumentów swojego ex-mistrza, rozważywszy wszystkie za i
przeciw, milczał jak grób jeszcze chwilę, po czym na niego spojrzał:
- Dobrze, sensei… Wygrałeś.
* * *
Tego ranka w Konoha spadł
pierwszy śnieg zwiastujący zimne dnie i noce, uciechę dla dzieci i młodzieży
jeszcze nie muszącej służyć obronie wioski oraz kilka długich miesięcy zmagań z
pogodą. Pogodą czasem tak kapryśną, że aż niepodobną do klimatu panującego w
kraju Ognia. Na jednym z pól treningowym jakich wiele w Konoha, powoli zaczęli
schodzić się członkowie nowopowstałej drużyny trzynastej.
Od zachodu zbliżało się dwóch
chłopców. Kichiro Horigoshi miał fioletowe, krótko strzyżone włosy i tego
samego koloru oczy. Jego szeroki od ucha do ucha uśmiech widniejący na rozpromienionej
twarzy, na ogół mówił wszystkim dookoła o bardzo sympatycznym i rozwrzeszczanym
nastawieniu chłopaka do życia. Jego kompan, Masashi Satake, przeważnie
zamknięty w sobie z ponurą miną chłopak, posiadał długie do ramion, brązowe
włosy i również, tego samego koloru oczy.
Gdy trzydniowi genini dotarli w
wyznaczone miejsce, na horyzoncie od wschodu pojawiła się ogniście
pomarańczowo-włosa dziewczynka z grzywką nieco nachodzącą na oczy. Spojrzenie zielonych
tęczówek oczu Mari Adachi mówiło samo za siebie… w tym momencie wielkie
niezadowolenie od nich bijące, odstraszało wszelkich adoratorów na kilometr.
Czemu adoratorów? Ponieważ kunoichi, jak na swój jeszcze młody wiek, już była jedną
z najładniejszych dziewczyn wśród kolejnego młodego pokolenia przyszłych
obrońców Konoha-Gakure no Sato.
- Ohayo. – Przywitała się, gdy
tylko podeszła.
- Ohayo.
Odparł fioletowooki z szerokim
uśmiechem. Jego kompan również się przywitał, lecz to powitanie było raczej
podobne do burczenia w brzuchu głodnego tygrysa. Dziewczynka spojrzała na niego
podejrzliwie, lecz po chwili uśmiechnęła się i odwróciła wzrok, byle tylko nie patrzeć
na ponury wyraz jego twarzy. Po upływie godziny od momentu przybycia trójki
geninów na umówiony trening, jedno z nich zaczęło głośno się zastanawiać:
- Co my tu właściwie robimy? –
Spytał Kichiro drapiąc się w tył głowy.
- Mieliśmy w końcu poznać naszego
Sensei wyznaczonego do szkolenia nas w najbliższych latach, ale coś mi się
widzi, że będą z tego nici.
Odparł Masashi odrobinę
filozofując przy jednoczesnym, skrupulatnym wyjaśnieniu zaistniałej sytuacji,
ale tak, by jego przyjaciel wszystko mógł zrozumieć. Niestety, to co
zainteresowało sprawcę całej dyskusji, również wywołało u niego napad
histerycznego śmiechu połączonego z tarzaniem się po ziemi:
- A to dobre… widzi – nici!
Horigoshi wstając z ziemi
powtórzył to, co go tak rozśmieszyło, lecz zaraz od ciosu w głowę ponownie padł
twarzą w śnieg.
- Ty kretynie… to w ogóle nie
było śmieszne!
Krzyknęła Mari mrużąc gniewnie
oczy i zaciskając dłonie w pięści, przez co nawet Satake zareagował i odsunął
się na bezpieczniejszą odległość, byle tylko nie paść ofiarą furii dziewczyny,
która słynęła ze słabych nerwów. Poszkodowany fioletowowłosy genin, mrucząc pod
nosem przepraszające frazesy, gdy tylko wstał na nogi… już drugi raz tego dnia,
cała trójka niespodziewanie usłyszała charakterystyczne „puff” towarzyszące
pojawieniu się kogoś w chmurze szarego dymu. Spojrzawszy w kierunku z którego
doszedł ich uszu odgłos, zobaczyli dwudziestoletnią dziewczynę o bardzo długich
blond włosach, niebieskich oczach i poważnym wyrazie twarzy. Odziana była w
standardowy strój kunoichi z ciemno zieloną kamizelką jounina zasłaniającą jej
pierś:
- Spóźniłaś się, sensei!
Krzyknął Kichiro, ale w tym
momencie znowu został zdzielony po głowie przez stojącą obok niego kunoichi.
- Wybaczcie, ale Hokage wezwał
mnie do siebie i nie mogłam nie pójść.
Wyjaśniła medyczka, po czym
podeszła bliżej.
- Nazywam się Ino Yamanaka i od
dziś będziemy drużyną trzynastą, o czym zapewne już was powiadomiono. – Dzieci
odparły po przez nieznaczne kiwnięcia głowami. – Dobrze, powinniśmy teraz
powiedzieć każdy coś o sobie, ale nastąpiła mała zmiana planów i zapoznawanie
się będzie trzeba przełożyć.
- Dlaczego? – Spytała Mari z
zafascynowaniem przyglądając się swojej sensei.
- Ponieważ Hokage-sama wysyła
naszą drużynę na misję rangi C, co w tym przypadku stanowi mały wyjątek od
reguły i dlatego, teraz wrócicie do domów, spakujecie swoje plecaki na dłuższy
wypad po za granice wioski i za godzinę spotykamy się pod północną bramą.
Wszystko jasne?
Genini z niemałym zaskoczeniem
wymalowanym na twarzach, w odpowiedzi jedynie kiwnęli głowami.
- Skoro tak, to do zobaczenia za godzinę i nie
spóźnijcie się, bo kara będzie sroga! – Ino uśmiechnęła się przebiegle, po czym
złożyły przed sobą dłonie i zniknęła w chmurze biało-szarego dymu.
Natki tego opowiadania są długie i skrupulatnie napisane. Nie można doszukać się błędów, a sama historia zaciekawia. Jedyny minus jaki widzę to długie przerwy pomiędzy notkami.
OdpowiedzUsuńJak wyżej, żadnych błędów. Tylko tak dalej :) Być może to będzie NaruIno, obyyyy. Strasznie mało blogów z tym paringiem. pozdrawiam, Kyuu.
OdpowiedzUsuńo też mam nadzieje że będzie NaruIno :) jestem bardzo ciekaw jak się stanie :). Tylko szkoda że takie przerwy pomiędzy notkami :( Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńA ja mam nadzieję, że będzie para NaruSaku, tak jak w "W cieniu Upiornej Armii". Więc jak byś mógł podać tą informację, czy będzie NaruSaku? Tak lub nie. Byłbym niezmiernie uradowany. Co do notek, nie zaskoczę nikogo, bo oczywiście jest ona napisana po mistrzowsku. Fajnie by było, gdybyś częściej je dawał, bo takie notki to naprawdę, istny skarb! Tak więc mam nadzieję, że pojawi się para NaruSaku i że mi odpowiesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wątpie że to będzie NaruSaku :) może będzie NaruIno albo NaruSaori ? Jak narazie nie zanosi się na spotkanie Sakury i Naruto, a Wielki "mówił" że w pierwszych notkach się tego dowiemy ^^ no nic, pozostaje czekać na next'a! Mam nadzieje że będzie szybciej niż ten 4 marca ;(
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział tak jak poprzednie jest napisany skrupulatnie, trzyma wysoki poziom... Podoba mi się pomysł na samo opowiadanie. Świeżo co upieczona grupka geninów wyrusza na misje rangi C haha :), czy nikt wcześniej nie pomyślał o tym,żeby na tym skutym lodem pustkowiu poszukać Naruto? Mam jednak nadzieję, ze zbyt szybko go nie odnajdą i bardzo długo będzie w tej w wiosce, mógł poobserwować wysłaną drużynę do odszukania go...
ŻYCZĘ TOBIE WENY!!!
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ponieważ myśleli, że Naru jest taki słaby, że sam nie da sobie rady na takim "skutym lodem pustkowi" :) A Minato na kacu nie wpadł na genialny pomysł, aby go tam poszukać. Zapewne, oczywiści.
UsuńSuper notka, nie sądziłem że tak szybko trafią na trop Naruto i wogle podejrzewałem że Naruto sam wróci do wioski. Zapowiada sie bardzo ciekawa historia ;] Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.!
OdpowiedzUsuńSuperowy wpis ;) Yhh, brakuje mi słów którymi mogłabym opisać moją fascynacje teraz :o Normalnie WoW
OdpowiedzUsuń