sobota, 10 marca 2012

Kitsune no Komichi - Chapter III


Ciepła woda swobodnie spływała po jego umięśnionym torsie, przy okazji kojąc wszelkie zmysły swym niezwykle przyjemnym dotykiem. Chłopak stał oparty plecami o zimne kafelki kabiny prysznicowej. Rozmyślając intensywnie o przeszłości i wszystkim tym, co wydarzyło się w ciągu ostatnich ośmiu lat, gdy w łazience rozległ się delikatny stukot w drewniane obramowanie drzwi, Naruto momentalnie powrócił umysłem do rzeczywistości. Patrząc z pod lekko przymrużonych powiek na swoje niewyraźne odbicie w pofalowanej osłonie kabiny, jeszcze przez chwilę pozwolił ciepłym kroplom gładzić muskulaturę swojego ciała, by po chwili w końcu zakręcić kran. Namikaze dokładnie wytarł górną część ciała łącznie z głową, po czym opatulił ręcznikiem dolną i wyszedł. Na korytarzu, z rękoma założonymi na piersi, już czekała na niego młoda kunoichi o kasztanowych włosach związanych z tyłu głowy w niewielki kuc.
- Coś się stało? – Spytał.
- Czy to ty wysłałeś MOJĄ roślinkę na tamten świat??
Jedno spojrzenie w filetowe tęczówki dziewczyny wystarczyło, aby Naruto domyślił się, że to on jest pierwszym podejrzanym w wyżej wymienionej sprawie. Dlatego zaraz popadł w zadumę, jednocześnie udając, że nie wie, o co może jej chodzić. Przymknąwszy powieki, chłopak oparł dłonie na biodrach i wypiął gołą klatkę piersiową do przodu. Stojąca przed nim brunetka westchnęła przeciągle z wyraźnie słyszalnym zachwytem, a usta blondyna wykrzywiły się w chytrym uśmieszku:
- Wiesz Saori… – Naruto wyminął ją i podszedł do drzwi swojego pokoju. – …tak to ja, ale skoro tak lubiłaś ten kwiatek, to Ci go odkupię. – Po czym szybciutko zniknął jej z oczu.
Fioletowooka słysząc słowa blondyna zacisnęła gniewnie pięści, lecz gdy się odwróciła z zamiarem „pobicia” przyjaciela, jego tam już nie było. Zawiedziona, przywoławszy przed oczy obraz boskiej figury młodego shinobi momentalnie złagodniała, wręcz spotulniała. Gdy panna Tatsuya w końcu się oddaliła, Naruto stojący pod drzwiami, podszedł do łóżka, po czym pozwolił aby ręcznik zasłaniający jego dolą część ciała swobodnie spadł na podłogę. Nie przejmując się ewentualnymi, wścibskimi podglądaczami, z gracją podszedł do szafy i dokładnie wszystko oglądając, po chwili stał ubrany w czarne buty shinobi, dokładnie kryjące całą stopę wraz z kostką; czarne spodnie i bluzę wykonane z grubego, lecz bardzo lekkiego i niezwykle wytrzymałego materiału wzbogaconego chakrą jego stwórcy oraz ciemno-pomarańczową kamizelkę Jounina, wykonaną na specjalne zamówienie Lorda Feudalnego Kraju Śniegu. Na czole przewiązał czarną opaskę z symbolem Yuki Gakure no Sato, której wizerunek przedstawiały trzy śnieżne płatki, a na plecach zawiesił lakierowaną saya z mieczem w środku. Zebrawszy jeszcze shurikeny i kunaie leżące na blacie biurka, zarzucił kremowy płaszcz na ramiona, wyszedł z pomieszczenia i powiódł swe kroki ku schodom.
Wychodząc z budynku, młody Namikaze natknął się na drugiego członka swojej drużyny rozpoznania taktycznego. Toichi Hayata był jednym z niewielu ludzi, którym blondyn bezgranicznie ufał. Mówiono nawet, że obaj bez mrugnięcia okiem oddaliby za siebie życie, lecz ile było w tym prawdy? Tego nikt nie wiedział, no… chyba, że oni sami. Chłopak miał białe włosy, długością podobne do tych, jakie nosił Neji Hyuuga. Piwne spojrzenie jego tęczówek wszystkim dookoła mówiło, że lepiej z nim nie zadzierać. Jednak Naruto na tyle już poznał tego młodzieńca, iż wiedział, że chłopak nie skrzywdziłby muchy. Za jego broń, tak jak u większości shinobi, robiły liczne kunaie i shurikeny, ale jego podstawową bronią jakiej używał w walce były dwa miecze. Jeden, krótszy spoczywał przy jego lewym boku, drugi zaś dłuższy przyczepiony miał do pleców, dokładnie w takiej samej pozycji, co broń blondyna. W chwili obecnej ubrany był w kremowego koloru płaszcz z szerokim kapturem na głowie.
- Co nowego? – Spytał Naruto mijając go, przy jednoczesnym ruchu zakrywania głowy i twarzy pod szerokim wnętrzem kaptura swojego płaszcza.
Białowłosy w pierwszym momencie nic nie odpowiedział, tylko podążył w ślad za przyjacielem, a gdy obaj przedzierali się przez wysokie do pasa zaspy śnieżne leżące na uliczkach miasta, nagle walnął się w czoło otartą dłonią:
- Isamu Tatsuya zleca nam nowe zadanie.
- Co tym razem? – Blondyn spytał ponurym tonem. – Znowu mamy chronić jego kuzyna przed lepkimi łapami swoich wierzycieli!?
- Nie, na szczęście nie, choć to zadanie nie jest lepsze.
Namikaze w tym momencie stanął i spojrzał z pod kaptura na Hayate. Wymowne spojrzenie jego błękitnych tęczówek powiedziało brązowookiemu, że jeśli szybko nie wyjawi tej tajemnicy, to marny jego los.
- Mamy odśnieżyć plac przed pałacem.
- ŻE CO!?
Krzyk Naruto zwrócił na niego spojrzenia wszystkich przechodniów, którzy stanęli na chwilę w pauzie idealnego zgrania w czasie. Patrząc w kierunku rozmawiających shinobi, gdy ci nie odezwali się przez następnych dziesięć minut, jakby nigdy nic, wszyscy wrócili do swych poprzednich zajęć.
- Isamu-sama chce mieć we mnie wroga, czy jak!? – Zbulwersował się Naruto, wciąż patrząc przyjacielowi prosto w oczy. – Saori już wie?
- Jeszcze nie. – Toichi uśmiechnął się zadziornie.
* * *
Głowa bolała go niemiłosiernie. Czuł, jakby stado rozwydrzonych klonów Tsunade nad nim stało i wypominało mu, jakim to jest beznadziejnym przywódcą. Przykładając zimny okład do rozgrzanego czoła, Minato odchylił się do tyłu na swoim fotelu i rozluźnił spięte od rana mięśnie karku i pleców. Ilość wypitych procentów poprzedniego wieczoru dały się mężczyźnie we znaki.
- Może powinienem posłuchać senseia i w końcu wziąć się w garść?
Rozmyślał miętoląc w lewej dłoni pustą szklankę po sake. Widząc w jej ściankach nieco rozmazane odbicie potarganego, z podkrążonymi oczami blondyna… Namikaze zaczął na poważnie zastanawiać się nad poprawą swojego dotychczasowego życia. Odkąd zniknęła jego ostatnia, żywa i namacalna pamiątka po ukochanej żonie, Yondaime wielokrotnie lądował na izbie wytrzeźwień, a jego obowiązki jako Hokage, w tym czasie zazwyczaj po części przejmowała Sanninka, Tsunade.
Nagle rozległo się delikatne, acz stanowcze pukanie w drzwi. Minato podniósł wzrok i nim zdołał się odezwać, te niespodziewanie wyleciały z zawiasów pod ciosem zaciśniętej pięści blądwłosej medyczki.
- O wilku mowa.
Mężczyzna burknął pod nosem i jak tylko najlepiej potrafił, lecz z lekkim trudem, wstał z zajmowanego miejsca. Gdy się wyprostował, momentalnie poczuł zawrót głowy, lecz nie upadł. Jak przystało na porządnego shinobi, zachował równowagę i począł w duchu przygotowywać się na odparcie rychłego ataku ze strony nieoczekiwanego gościa.
- MINATO!!! – Wydarła się Tsunade. – KIEDY W KOŃCU ZBIERZESZ SIĘ DO KUPY I ZACZNIESZ NORMALNIE FUNKCJONOWAĆ!?
Kobieta storpedowała blondyna srogim spojrzeniem. Gdy ten po chwili nie udzielił wyczerpującej temat odpowiedzi, blondyna prychnęła wściekle, nabrała powietrza w płuca i już miała ponownie krzyknąć, ale przez okno do biura wskoczył białowłosy pustelnik:
- Przeszkadzam?
- Nie. – Minato odparł spokojnie.
- TAK!!! – Zaprotestowała Tsunade, lecz automatycznie została zignorowana.
Po kilkunastu bezowocnych próbach, nie mogąc w nijaki sposób wejść w rozmowę mistrza z uczniem, cała czerwona na twarzy, zaciskając gniewnie pięści szybko opuściła biuro. Gdy zniknęła, Minato i Jiraiya odetchnęli z wyraźną ulgą.
- Jeszcze raz… z czym do mnie przychodzisz, sensei?
- Wciąż szukam Naruto… – Sannin urwał widząc przygnębioną minę blondyna, lecz po chwili kontynuował zaczętą rozmowę. – …i tak się zastanawiałem, gdzie jeszcze mógł pójść?
- I do jakich wniosków doszedłeś??
- Yuki Gakure no Sato.
Minato momentalnie rozszerzyły się oczy, by zaraz zacząć gorączkowo czegoś szukać w szufladach swojego biurka. Przyglądający się mu Sannin, po chwili dostrzegł, jak Namikaze z ostatniej i największej szuflady wyciąga jakąś teczkę grubą na szerokość dłoni. Rzuciwszy ją na blat biurka, z charakterystycznym hukiem ciężkiej cegłówki, zaraz rozwiązał zamknięcie i począł przerzucać zawarte w niej papierzyska:
- Rzeczywiście, w ciągu tych ośmiu lat, shinobi Ukrytego Liścia wysyłani byli na poszukiwania we wszystkie możliwe zakątki globu, nawet za ocean, ale nie na to skute lodem pustkowie. Nie tam, gdzie w dzień temperatura utrzymuje się na poziomie piętnastu kresek poniżej zera, a w nocy spada do minus czterdziestu. Nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby się zaszyć w miejscu, gdzie prawie bez przerwy sypie biały puch. – Minato przypomniał sobie, jak to wydawał rozkazy poszczególnym grupom poszukiwawczym, w między czasie usiadłszy na fotelu. Patrząc z zacięciem w jakiś punkt przed sobą z miną wyrażającą głęboką zadumę, po chwili doznał olśnienia. Mężczyzna szybko poderwał się i podszedł do szafy stojącej w rogu pomieszczenia. Wyciągnąwszy z niej kolejną pokaźnych rozmiarów teczkę, powrócił na swoje stałe miejsce pracy.
- Czego szukasz? – Zainteresował się Jiraiya.
- Sprawdzam jakie drużyny mogłyby sprawdzić tamten rejon.
Yondaime odparł niedbale, nie odrywając wzroku od czytanych akt. Przerzuciwszy szybko wszystkie stronice, z niezadowoloną miną opadł ciężko na fotel. W jednej chwili, od momentu wpadnięcia zboczonego pustelnika, cały kac wywołany długotrwałym pijaństwem, niespodziewanie się ulotnił. Całe to zamieszanie z szukaniem kogokolwiek do prostej misji rozpoznawczej sprawiło, że blondyn od razu wytrzeźwiał.
- I co? – Spytał Jiraiya, tym samym przerywając przedłużającą się ciszę.
- Jak na złość, akurat nie mam nikogo wolnego.
Namikaze zrobił naburmuszoną minę i skrzyżował ramiona na piersi.
- A ci?? – Jiraiya wskazał teczkę leżącą na samym dnie wielkiego stosu papierzysk i najróżniejszych akt z danymi osobowymi shinobi Ukrytego Liścia. Minato usiadł prosto w fotelu i zaczął czytać. Po kilku minutach kiwania głową na znak zrozumienia, gdy spojrzał na datę utworzenia drużyny, zmrużył oczy i na powrót rozparł się w szerokim oparciu.
- Coś nie tak?
- Ta drużyna odpada.
- Niby dlaczego? – Zdziwił się pustelnik.
- Po pierwsze: Ponieważ powstała trzy dni temu. Po drugie: Brak im doświadczenia. Po trzecie… Mam dalej wyliczać?
- Nie musisz. – Sannin uśmiechnął się nieznacznie. – Ale skoro nie masz nikogo innego, a chcesz zbadać, czy Naruto przypadkiem tam nie ma, to musisz ich wysłać. Po za tym, taka misja dobrze im zrobi. Może nauczą się czegoś nowego?
Blondyn milczał. Wysłuchawszy dokładnie wszystkich argumentów swojego ex-mistrza, rozważywszy wszystkie za i przeciw, milczał jak grób jeszcze chwilę, po czym na niego spojrzał:
- Dobrze, sensei… Wygrałeś.
* * *
Tego ranka w Konoha spadł pierwszy śnieg zwiastujący zimne dnie i noce, uciechę dla dzieci i młodzieży jeszcze nie muszącej służyć obronie wioski oraz kilka długich miesięcy zmagań z pogodą. Pogodą czasem tak kapryśną, że aż niepodobną do klimatu panującego w kraju Ognia. Na jednym z pól treningowym jakich wiele w Konoha, powoli zaczęli schodzić się członkowie nowopowstałej drużyny trzynastej.
Od zachodu zbliżało się dwóch chłopców. Kichiro Horigoshi miał fioletowe, krótko strzyżone włosy i tego samego koloru oczy. Jego szeroki od ucha do ucha uśmiech widniejący na rozpromienionej twarzy, na ogół mówił wszystkim dookoła o bardzo sympatycznym i rozwrzeszczanym nastawieniu chłopaka do życia. Jego kompan, Masashi Satake, przeważnie zamknięty w sobie z ponurą miną chłopak, posiadał długie do ramion, brązowe włosy i również, tego samego koloru oczy.
Gdy trzydniowi genini dotarli w wyznaczone miejsce, na horyzoncie od wschodu pojawiła się ogniście pomarańczowo-włosa dziewczynka z grzywką nieco nachodzącą na oczy. Spojrzenie zielonych tęczówek oczu Mari Adachi mówiło samo za siebie… w tym momencie wielkie niezadowolenie od nich bijące, odstraszało wszelkich adoratorów na kilometr. Czemu adoratorów? Ponieważ kunoichi, jak na swój jeszcze młody wiek, już była jedną z najładniejszych dziewczyn wśród kolejnego młodego pokolenia przyszłych obrońców Konoha-Gakure no Sato.
- Ohayo. – Przywitała się, gdy tylko podeszła.
- Ohayo.
Odparł fioletowooki z szerokim uśmiechem. Jego kompan również się przywitał, lecz to powitanie było raczej podobne do burczenia w brzuchu głodnego tygrysa. Dziewczynka spojrzała na niego podejrzliwie, lecz po chwili uśmiechnęła się i odwróciła wzrok, byle tylko nie patrzeć na ponury wyraz jego twarzy. Po upływie godziny od momentu przybycia trójki geninów na umówiony trening, jedno z nich zaczęło głośno się zastanawiać:
- Co my tu właściwie robimy? – Spytał Kichiro drapiąc się w tył głowy.
- Mieliśmy w końcu poznać naszego Sensei wyznaczonego do szkolenia nas w najbliższych latach, ale coś mi się widzi, że będą z tego nici.
Odparł Masashi odrobinę filozofując przy jednoczesnym, skrupulatnym wyjaśnieniu zaistniałej sytuacji, ale tak, by jego przyjaciel wszystko mógł zrozumieć. Niestety, to co zainteresowało sprawcę całej dyskusji, również wywołało u niego napad histerycznego śmiechu połączonego z tarzaniem się po ziemi:
- A to dobre… widzi – nici!
Horigoshi wstając z ziemi powtórzył to, co go tak rozśmieszyło, lecz zaraz od ciosu w głowę ponownie padł twarzą w śnieg.
- Ty kretynie… to w ogóle nie było śmieszne!
Krzyknęła Mari mrużąc gniewnie oczy i zaciskając dłonie w pięści, przez co nawet Satake zareagował i odsunął się na bezpieczniejszą odległość, byle tylko nie paść ofiarą furii dziewczyny, która słynęła ze słabych nerwów. Poszkodowany fioletowowłosy genin, mrucząc pod nosem przepraszające frazesy, gdy tylko wstał na nogi… już drugi raz tego dnia, cała trójka niespodziewanie usłyszała charakterystyczne „puff” towarzyszące pojawieniu się kogoś w chmurze szarego dymu. Spojrzawszy w kierunku z którego doszedł ich uszu odgłos, zobaczyli dwudziestoletnią dziewczynę o bardzo długich blond włosach, niebieskich oczach i poważnym wyrazie twarzy. Odziana była w standardowy strój kunoichi z ciemno zieloną kamizelką jounina zasłaniającą jej pierś:
- Spóźniłaś się, sensei!
Krzyknął Kichiro, ale w tym momencie znowu został zdzielony po głowie przez stojącą obok niego kunoichi.
- Wybaczcie, ale Hokage wezwał mnie do siebie i nie mogłam nie pójść.
Wyjaśniła medyczka, po czym podeszła bliżej.
- Nazywam się Ino Yamanaka i od dziś będziemy drużyną trzynastą, o czym zapewne już was powiadomiono. – Dzieci odparły po przez nieznaczne kiwnięcia głowami. – Dobrze, powinniśmy teraz powiedzieć każdy coś o sobie, ale nastąpiła mała zmiana planów i zapoznawanie się będzie trzeba przełożyć.
- Dlaczego? – Spytała Mari z zafascynowaniem przyglądając się swojej sensei.
- Ponieważ Hokage-sama wysyła naszą drużynę na misję rangi C, co w tym przypadku stanowi mały wyjątek od reguły i dlatego, teraz wrócicie do domów, spakujecie swoje plecaki na dłuższy wypad po za granice wioski i za godzinę spotykamy się pod północną bramą. Wszystko jasne?
Genini z niemałym zaskoczeniem wymalowanym na twarzach, w odpowiedzi jedynie kiwnęli głowami.
- Skoro tak, to do zobaczenia za godzinę i nie spóźnijcie się, bo kara będzie sroga! – Ino uśmiechnęła się przebiegle, po czym złożyły przed sobą dłonie i zniknęła w chmurze biało-szarego dymu.




9 komentarzy:

  1. Natki tego opowiadania są długie i skrupulatnie napisane. Nie można doszukać się błędów, a sama historia zaciekawia. Jedyny minus jaki widzę to długie przerwy pomiędzy notkami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak wyżej, żadnych błędów. Tylko tak dalej :) Być może to będzie NaruIno, obyyyy. Strasznie mało blogów z tym paringiem. pozdrawiam, Kyuu.

    OdpowiedzUsuń
  3. o też mam nadzieje że będzie NaruIno :) jestem bardzo ciekaw jak się stanie :). Tylko szkoda że takie przerwy pomiędzy notkami :( Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja mam nadzieję, że będzie para NaruSaku, tak jak w "W cieniu Upiornej Armii". Więc jak byś mógł podać tą informację, czy będzie NaruSaku? Tak lub nie. Byłbym niezmiernie uradowany. Co do notek, nie zaskoczę nikogo, bo oczywiście jest ona napisana po mistrzowsku. Fajnie by było, gdybyś częściej je dawał, bo takie notki to naprawdę, istny skarb! Tak więc mam nadzieję, że pojawi się para NaruSaku i że mi odpowiesz.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątpie że to będzie NaruSaku :) może będzie NaruIno albo NaruSaori ? Jak narazie nie zanosi się na spotkanie Sakury i Naruto, a Wielki "mówił" że w pierwszych notkach się tego dowiemy ^^ no nic, pozostaje czekać na next'a! Mam nadzieje że będzie szybciej niż ten 4 marca ;(

      Usuń
  5. Witam,
    Kolejny rozdział tak jak poprzednie jest napisany skrupulatnie, trzyma wysoki poziom... Podoba mi się pomysł na samo opowiadanie. Świeżo co upieczona grupka geninów wyrusza na misje rangi C haha :), czy nikt wcześniej nie pomyślał o tym,żeby na tym skutym lodem pustkowiu poszukać Naruto? Mam jednak nadzieję, ze zbyt szybko go nie odnajdą i bardzo długo będzie w tej w wiosce, mógł poobserwować wysłaną drużynę do odszukania go...
    ŻYCZĘ TOBIE WENY!!!
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KyuubiNoYoko.15 marca 2012 12:16

      Ponieważ myśleli, że Naru jest taki słaby, że sam nie da sobie rady na takim "skutym lodem pustkowi" :) A Minato na kacu nie wpadł na genialny pomysł, aby go tam poszukać. Zapewne, oczywiści.

      Usuń
  6. Super notka, nie sądziłem że tak szybko trafią na trop Naruto i wogle podejrzewałem że Naruto sam wróci do wioski. Zapowiada sie bardzo ciekawa historia ;] Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.!

    OdpowiedzUsuń
  7. Superowy wpis ;) Yhh, brakuje mi słów którymi mogłabym opisać moją fascynacje teraz :o Normalnie WoW

    OdpowiedzUsuń