Dziedziniec przed pałacem Lorda
Feudalnego kraju Śniegu to wielki plac o powierzchni przekraczającej dwa
tysiące metrów kwadratowych. Dokładne oczyszczenie go ze śniegu, przeciętnemu
człowiekowi zajęło by z tydzień, pod warunkiem, że w tym czasie nie spadłaby
nowa warstwa białego puchu. Lecz jeśli takie zadanie zleci się komuś innemu,
komuś niezwykłemu… ze zdolnościami shinobi, to cały proces zajmuje zaledwie
kilka godzin. I tak też się stało. Kamienne płyty ułożone w równych rzędach tak
by tworzyły czworobok, w dwie godziny od rozpoczęcia prac były suche i czyste,
ale jak na złość, dokładnie trzydzieści minut później matka natura postanowiła
udekorować krajobraz nowym dywanem białego puchu.
- To chyba jakiś żart!
Burknął Naruto czując na
rozgrzanej twarzy dotyk mokrych płatków spadających z nieba w licznym gronie.
Siedząc z ponurą miną na pierwszym ze stopni szerokich schodów prowadzących ku
wejściu do pałacu Lorda Feudalnego, wzrok utkwiony miał gdzieś daleko przed
sobą w bliżej nieokreślonym punkcie.
~ ~ ~ ~
Zatrzasnąwszy za sobą drzwi, pozwolił płynąć łzom szerokim
strumieniem. Osunął się po ścianie i schował twarz w kolanach przysuniętych do
klatki piersiowej. Po głowie cały czas krążyły mu te krzywdzące słowa, jakie
usłyszał z ust Starszyzny i praktyczny brak słów protestu ze strony ojca. Otōsan
już mnie nie kocha!? – Pomyślał w przypływie rozpaczy. – Jeszcze nie zostałem
geninem, a już stanowię zagrożenie!? Zwłaszcza, że Kyuubi od dawna nikomu nie
dał powodów, by mnie zaraz skreślać! Widać, że mnie tu nie chcą…
Dwunastolatek
wytarł twarz rękawem dresowej bluzy, po czym przeszedł do sypialni. Rzucił na
łóżko plecak, schował do niego parę ubrań, kilka drogich mu pamiątek, obejrzał
całe pomieszczenie raz jeszcze i wyszedł na korytarz. Skierował się do sypialni
ojca. Patrząc przez chwilę na zdjęcie w ramce, stojące na blacie biurka, zaraz
je zabrał i spakował do reszty rzeczy. Podkradł trochę broni z osobistego schowka
Minato, po czym opuścił pokój, przeszedł do salonu i usiadł na kanapie.
-
Dlaczego ja?? Czym zawiniłem?? Otōsan tyle razy dawał dowody swej miłości do
mnie, a dziś nawet nie zaprotestował, gdy powiedziano mu, że zamierzają mnie
zabić! – Rozmyślał Naruto. –
Te wszystkie lata spędzone razem… Czy to było
tylko na pokaz!? Dla zapewnienia, że nic mi nie grozi!? Phi! Nie doczekanie!
Młody
Namikaze nie spostrzegł się, kiedy minęło dostatecznie dużo czasu, by za oknem zrobiło
się już ciemno. Zarzuciwszy plecak na ramiona, chłopak omiótł smutnym
spojrzeniem pomieszczenie, po czym wyszedł na zewnątrz i unikając kontaktu z
kimkolwiek, szybko przemknął pod bramę. Korzystając z chwilowej nieuwagi strażników
wymknął się z wioski. Nie odwracając się, westchnął przeciągle i ruszył przed
siebie.
~ ~ ~ ~
Blondyn poczuł mocniejsze szturchnięcie
w ramię i dopiero to obudziło go z transu w jaki popadł. Podniósłszy zamyślony
wzrok do góry, momentalnie dostrzegł serdeczny uśmiech, w jakim wykrzywione
były usta dwudziestoletniej panny Tatsuyi.
- I co? – Spytał nieobecnym
tonem.
- Znasz go… jak zwykle wykręcił
się brakiem ludzi. Ale tak na zapas, zrobiłam mu taką awanturę, że aż przywiało
do nas jego osobistą ochronę z bronią w dłoniach, gotową do walki. Żebyś ty
widział ich miny, gdy się okazało, że to byłam tylko ja.
Odparła stojąca nad nim Saori.
Naruto patrzył na nią przez dłuższą chwilę, lecz zaraz z powrotem przeniósł
wzrok na ziemie. Wspomnienie z przed lat, jakie przywołał przed oczy sprawiło,
że mieszkaniec jego duszy zapragnął poznać powód dla którego chłopak wciąż
wspominał przeszłość:
- Naruto… Obiecałeś, że nie będziesz już wracał myślami do tamtych dni.
-
Tak wiem, ale jednak to jest silniejsze ode mnie. Przepraszam.
Demon milczał.
-
Kyuu?
- Nie musisz za nic przepraszać. Doskonale rozumiem twoje uczucia. Ale
od razu nasuwa mi się pytanie… Czy zamierzasz w najbliższym czasie odwiedzić
Konoha? – Spytał lis.
-
Niby skąd ten pomysł!?
- Bo nie byłeś tam już dobrych osiem lat i pomyślałem, że może dobrze
byłoby sprawdzić, co słychać u twoich dawnych przyjaciół, hm? – Demon
podsunął pomysł na spędzenie kilkunastu kolejnych dni.
-
A może ja nie chce nikogo z nich widzieć? Tutaj jest mi dobrze. Mam tu nowych
przyjaciół, którzy bez zbędnego marudzenia zaakceptowali to, kim jestem. Tutaj
z jakiegoś względu nikomu nie przeszkadza, że we mnie tkwisz. – Odparł Naruto, jak zwykle w
myślach, gdy prowadził rozmowy z mieszkańcem swojej duszy, po czym spojrzał na
stojących obok Saori i Toichiego. Rozmawiali o czymś, śmiejąc się co jakiś
czas. Blondyn nie słuchał ich. Jego uszy w tym momencie zajęte były
wyłapywaniem z otoczenia zupełnie innych dźwięków. Odgłosów, jakich nasłuchiwał
pod czas swojej ucieczki.
~ ~ ~ ~
Minęły
trzy dni, odkąd blondwłosy dwunastolatek opuścił rodzinną wioskę nie
pożegnawszy się z ojcem, którego niedawno zdążył znienawidzić. Święcie
przekonany, że nikt specjalnie nie przejął się jego zniknięciem, po
przekroczeniu granic kraju Ognia, pierwszym poważniejszym postojem była wioska
Ukrytej Trawy. Jako, że w Akademii dopiero co opanował technikę przemiany, to
właśnie to jutsu pozwoliło mu bez przeszkód poruszać się po obcym sobie terenie.
Pieniądze, które znalazł w domu, teraz posłużyły do kupna prowiantu na kilka
najbliższych dni i opłacenie noclegu.
Naruto
wykończony podróżą bez postojów po drodze, gdy zamknął za sobą drzwi wynajętego
pokoiku, dezaktywował Henge no Jutsu i padł bez przytomności na miękki materac.
Następnego dnia, zaraz po uregulowaniu rachunku, pod postacią kilka lat
starszego chłopaka szybko opuścił teren wioski Ukrytej Trawy i ruszył w dalszą
drogę. Po paru godzinach mozolnych skoków z drzewa na drzewo, odczuwając
burczenie w brzuchu, blondyn zrobił postój pośród dzikiej roślinności. Właśnie
miał zabierać się za konsumpcję kupionego wcześniej jabłka, gdy do jego uszu
doleciały odgłosy krzyków i śmiechów. Naruto momentalnie zostawił dobytek pod
drzewem, przykrył go kilkoma gałęziami, chwycił kunai w dłoń i ruszył w
kierunku usłyszanych dźwięków.
Wyglądając
z nad krzaka za którym się chował, po drugiej stronie niewielkiej polany
dostrzegł grupkę mężczyzn i kilka namiotów. Niby nic niezwykłego, nic
niepokojącego… ale co się Naruto nie spodobało, to krzyk młodej dziewczyny. Z
jednego z namiotów wydobywał się stłumiony protest ogłaszany lekko drżącym
głosem. Blondyn rozmyślając chwilę, czy powinien się wtrącić i sprawdzić kim
ona jest, i czy nie potrzebuje pomocy, a może nic nie robić, bo przecież ma na
karku pościg z Konoha, w końcu zamknął powieki i popadł w głęboką zadumę. Po
rozmowie z demonem trwającej zaledwie kilka minut, gdy na powrót otworzył oczy,
jego źrenice były niemalże pionowymi kreskami o tęczówkach koloru krwistej
czerwieni. Namikaze czując nagły przypływ
nieokiełznanej mocy, dopiero po chwili zorientował się, że całe jego ciało otaczają
liczne mniejsze i większe bąbelki czerwonej chakry tworzące swego rodzaju
nieprzeniknioną powłokę ochronną. Spojrzawszy w stronę obcego sobie obozowiska,
a zaraz potem w słońce górujące nad nim, chwycił za kunai i wyskoczył z
ukrycia. W błyskawicznym tempie
przemierzył całą szerokość pustego skrawka ziemi w sercu lasów kraju Trawy i
niezauważalnie podszedł do niczego nie spodziewających się oprychów. Rzuciwszy
trzymanym sztyletem w plecy jednego, nim ktokolwiek zdołał jakkolwiek
zareagować, posłał w powietrze jeszcze kilka shurikenów i po chwili na środku
obozowiska leżało już sześć trupów. Ktoś krzyknął i z wnętrza białych namiotów
wyskoczyło szybko dziesięciu nowych drabów. Naruto zlustrował ich spokojnym
spojrzeniem, po czym w mgnieniu oka podskoczył do pierwszych dwóch i gołą ręką
z wyprostowanymi palcami jednego przebił na wylot, a drugiemu wyszarpnął kawał
mięcha z boku. Kolejnego ciosem w podbrzusze wysłał daleko w otaczający polanę
las. Gdy chłopak się wyprostował, pozostała
siódemka mężczyzn rzuciła się na niego z bronią w ręku i z bojowymi okrzykami
na ustach.
~ ~ ~ ~
Naruto szedł powolnym krokiem po
przez wioskę. Wciąż padający śnieg w żaden sposób nie przeszkodził mu w
rozmyślaniach nad swoją przeszłością. Tamten dzień był pierwszym, w którym
blondyn zasmakował czystej żądzy mordu. Metaliczny zapach krwi wdarł mu się
głęboko w nozdrza i dodatkowo pobudził drzemiącą w nim potęgę, która teraz przy
każdej sposobności rwała się do walki z swym makabrycznym zapleczem.
- Coś się stało, Naruto-kun?
Tuż koło blondyn pojawiła się
jego nieodłączna towarzyszka i przyjaciółka, Saori. Dziewczyna przyglądając się
od dłuższej chwili młodemu shinobi Ukrytego Śniegu, gdy ten po raz któryś nie
zareagował na jej nawoływania, porządnie zaniepokoiła się jego stanem.
- Nie. – W końcu odparł krótko, ale zaraz dodał. –
Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?
Brunetka rozszerzyła oczy ze zdziwienia.
Momentalnie zalała ją fala wspomnień z przed ośmiu lat, gdy to grupka zamaskowanych
rabusiów porwała ją dla okupu. Pan Tatsuya wtedy poruszył niebo i ziemie by
zorganizować pieniądze, lecz nim doszło do transakcji, jego jedyna,
najukochańszą córka została już odbita.
- Oj tak, pamiętam. – Saori uśmiechnęła
się promiennie. – Dlaczego pytasz?
- A tak jakoś… zachciało mi się
powspominać stare dzieje.
- Rozumiem. Masz może na myśli
jakieś konkretniejsze fakty?
- Być może. – Naruto odwzajemnił
uśmiech.
~ ~ ~ ~
W
kraju gdzie przez większą cześć roku panuje śnieżna aura, pojęcie wiosny jest
prawie nie znane. Jedenaście miesięcy koszmarnie zimnych temperatur sprawiło,
iż ludzie tam mieszkający całkowicie zapomnieli o jedynym miesiącu, kiedy wszystko
topnieje by zaraz pokryć się głębokimi odcieniami zieleni.
Szesnastoletni
blondyn stał po środku niewielkiej polany w pozycji obronnej z uniesioną
kataną, rękojeść miecza przyciskając do piersi. Jego oczy zasłaniała
materiałowa opaska. Na początku był nieco spanikowany, gdyż kompletnie nic nie
widział. Lecz kilka godzin polegania jedynie na własnym zmyśle słuchu
zmotywowało go do prób patrzenia na świat z nieco innej perspektywy. Tak jak
ten świat odbierają ludzie niewidomi.
Kilkaset
metrów od Naruto stała Saori. Ubrana była w kremowo-zielone kimono sięgające
stóp z wyszytymi na nim kwiatami. Jej pierś, plecy i prawy bark dodatkowo
zasłaniała ciemnozielona, sztywna zbroja spięta razem linkami i rzemieniami. Na
prawym boku swobodnie dyndał kołczan z pękiem pierzastych strzał w środku. Na
lewym boku uczepiony miała krótki miecz jednosieczny, wakizashi. Prawą dłoń i
nadgarstek zasłaniała skórzana rękawiczka, w lewej zaś dzierżyła yumi[1]. Zadaniem panny
Tatsuyi było wprowadzenie niewielkiego utrudnienia w treningu przyjaciela, jak
i doskonalenie własnych umiejętności w strzeleniu do ruchomego obiektu. Gdy
dnia poprzedniego Naruto poprosił, by mu pomogła w treningu i pokrótce wyjaśnił,
jakie będzie miała zadanie, fioletowooka z początku protestowała z obawy
zranienia przyjaciela, lecz po kilkunastu minutach zapewnień, że wszystko
będzie dobrze, zgodziła się.
Dziewczyna
oddychała spokojnie wyciszając wszystkie myśli i skupiając całą swoją uwagę na,
jak najlepszym wykonaniu powierzonej jej misji. Podeszła do niewielkiej linii
narysowanej na ziemi, ustawiła się bokiem do celu i stanęła w szerokim
rozkroku, tak iż jej ciało przybrało kształt litery A. Następnie przytrzymała
cięciwę prawą ręką, potem starannie umieściła lewą na uchwycie. Uniosła łuk nad
głowę, dłuższy od siebie, i przygotowała się do naciągnięcia. Czując delikatny
wiatr we włosach, po chwili opuściła go z cięciwą naciągniętą przy policzku i
strzałą na wysokości oka. Stojąc w takiej pozycji, po kilku minutach ręce
zaczęły jej drżeć. Zaczęła odczuwać zmęczenie mięśni. Coś nie pozwalało jej na
oddanie tego strzału. Jej oddech z miarowego przerodził się w gwałtowniejszy,
nie spokojny. Wzrok miała wlepiony w młodego Namikaze czekającego na atak.
Saori wiedząc, że długo już tak nie wytrzyma, jednym płynnym ruchem naciągnęła
cięciwę do końca; strzała zaś pomknęła ze świstem.
Naruto
słysząc głuchy szmer lotek przecinających powietrze, w odpowiedzi zamachnął się
i w mgnieniu oka poczuł uderzenie w pierś o średniej sile. Wytrącony z
równowagi padł jak kłoda na plecy wydając z ust jęk bólu. Nie ruszając się,
wypuścił z rąk kurczowo trzymany miecz, po czym zdjął opaskę. Patrząc prosto
przed siebie na białe chmurki powoli przesuwające się po błękitnym niebie, gdy
przekręcił głowę w bok momentalnie poczuł przeszywający ból w okolicy prawego
barku. Z piersi sterczała mu długa na pół metra drewniana strzała zakończona
trzema ptasimi piórami. Jej drugi koniec zakończony stalowym grotem tkwił
głęboko w ranie.
~ ~ ~ ~
Naruto skrzywił się boleśnie na
wspomnienie tamtych wydarzeń i bezwiednie chwycił się lewą ręką za prawy bark. Dopiero
tamtego dnia zrozumiał, w jak wielkim błędzie był. Zrozumiał, że obrona przed
atakiem wyszkolonego łucznika wcale nie jest taka prosta, jak myślał. Aby się
obronić przed podobnym atakiem, potrzebna jest niezwykła sprawność fizyczna i
refleks.
-
Wiesz Kyuu… Choć minęły już cztery lata, to ja po dziś dzień nie wiem, jakim
sposobem wtedy nie udało mi się sparować tego ataku??
- Brak doświadczenia, Młody.
-
Tak, tylko że…
- Już ci to mówiłem, Naruto, ale się powtórzę. By odbić strzałę lecącą
prosto na ciebie, potrzebna jest bezgraniczna koncentracja i odpowiednio
rozwinięty refleks. Tamtego dnia dopiero zaczynałeś tego typu trening, wiec
było niemożliwością byś za pierwszym razem sparował taki atak.
-
Taaa. – Chłopak spojrzał w niebo. – To było dość bolesne doświadczenie.
- Ale za to jakie pouczające! – Zaśmiał się lis.
Jak zawsze, bez błędów ort. i składnie złożone. Chapter trochę przegadany, ale dowiedzieliśmy się co się działo z Naru. Czekam na next:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kyuu.
Notka bardzo mi się podobała. Odpowiedziała na kilka pytań, np. "Dlaczego Naruto uciekł?". Jak już wyżej napisał ~KyuubiNoYoko brak błędów (przynajmniej ja nie zauważyłem :D dobra składnia :) Cóż, życzę Ci weny i abyś miał wielu "Prawdziwych (:D)" czytelników !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~Katsori
Teraz tylko wyczekiwac aż odnajdą Naruto i będą go zmuszali do powrotu do Konohy. Byłem ciepło nastawiony do tej odskoczni od twojego glównego opowiadania, teraz jestem mega zafascynowany jak się rozwiną losy Naruto ;]
OdpowiedzUsuńDenzel
Notak bardzo mi się podobała, opowiedział bardzo dużo o losach Naruto. Teraz pozostaje mi tylko na kolejnejną notke, która zapowiada się ciekawie:D
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział już jest i tak jak poprzednie jest napisany wspaniale, skrupulatnie, jest na bardzo wysokim poziomie... Masz wspaniały styl pisnia, więc pisz , pisz, i pisz nie przestawaj. Wspaniale także udaje się Tobie wpleść wspomnienia z przeszłości. Ciekawi mnie co będzie dalej u Naruto się działo i jak potoczą się jego losy, ale raczej chyba nie chcę, żeby wracał do wioski... Mam nadzieję, że zwiad Ino nic nie da...
ŻYCZĘ TOBIE WENY I CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ!!!
Pozdrawiam serdecznie Basia
Więc tak, Wielki- jesteś wielki ! Świetny chapter. Ładne wtrącenia czasowe, wszystko trzymało się kupy i było zrozumiałe. Nic się po drodzę nie gubiło. Podobają mi sie wspomnienia Naruto z fioletowowłosą. Jestem ciekaw jak się między nimi dalej potoczy, co ciekawego mają jeszcze w zanadrzu. Może niedługo doczekamy się jakiejś walki ? :) Czekam z niecierpliwością na nowy chapter ! Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuń