sobota, 24 marca 2012

Kitsune no Komichi - Chapter IV

Dziedziniec przed pałacem Lorda Feudalnego kraju Śniegu to wielki plac o powierzchni przekraczającej dwa tysiące metrów kwadratowych. Dokładne oczyszczenie go ze śniegu, przeciętnemu człowiekowi zajęło by z tydzień, pod warunkiem, że w tym czasie nie spadłaby nowa warstwa białego puchu. Lecz jeśli takie zadanie zleci się komuś innemu, komuś niezwykłemu… ze zdolnościami shinobi, to cały proces zajmuje zaledwie kilka godzin. I tak też się stało. Kamienne płyty ułożone w równych rzędach tak by tworzyły czworobok, w dwie godziny od rozpoczęcia prac były suche i czyste, ale jak na złość, dokładnie trzydzieści minut później matka natura postanowiła udekorować krajobraz nowym dywanem białego puchu.
- To chyba jakiś żart!
Burknął Naruto czując na rozgrzanej twarzy dotyk mokrych płatków spadających z nieba w licznym gronie. Siedząc z ponurą miną na pierwszym ze stopni szerokich schodów prowadzących ku wejściu do pałacu Lorda Feudalnego, wzrok utkwiony miał gdzieś daleko przed sobą w bliżej nieokreślonym punkcie.
~ ~ ~ ~

Zatrzasnąwszy za sobą drzwi, pozwolił płynąć łzom szerokim strumieniem. Osunął się po ścianie i schował twarz w kolanach przysuniętych do klatki piersiowej. Po głowie cały czas krążyły mu te krzywdzące słowa, jakie usłyszał z ust Starszyzny i praktyczny brak słów protestu ze strony ojca. Otōsan już mnie nie kocha!? – Pomyślał w przypływie rozpaczy. – Jeszcze nie zostałem geninem, a już stanowię zagrożenie!? Zwłaszcza, że Kyuubi od dawna nikomu nie dał powodów, by mnie zaraz skreślać! Widać, że mnie tu nie chcą…
Dwunastolatek wytarł twarz rękawem dresowej bluzy, po czym przeszedł do sypialni. Rzucił na łóżko plecak, schował do niego parę ubrań, kilka drogich mu pamiątek, obejrzał całe pomieszczenie raz jeszcze i wyszedł na korytarz. Skierował się do sypialni ojca. Patrząc przez chwilę na zdjęcie w ramce, stojące na blacie biurka, zaraz je zabrał i spakował do reszty rzeczy. Podkradł trochę broni z osobistego schowka Minato, po czym opuścił pokój, przeszedł do salonu i usiadł na kanapie.
- Dlaczego ja?? Czym zawiniłem?? Otōsan tyle razy dawał dowody swej miłości do mnie, a dziś nawet nie zaprotestował, gdy powiedziano mu, że zamierzają mnie zabić! – Rozmyślał Naruto. – Te wszystkie lata spędzone razem… Czy to było tylko na pokaz!? Dla zapewnienia, że nic mi nie grozi!? Phi! Nie doczekanie!
Młody Namikaze nie spostrzegł się, kiedy minęło dostatecznie dużo czasu, by za oknem zrobiło się już ciemno. Zarzuciwszy plecak na ramiona, chłopak omiótł smutnym spojrzeniem pomieszczenie, po czym wyszedł na zewnątrz i unikając kontaktu z kimkolwiek, szybko przemknął pod bramę. Korzystając z chwilowej nieuwagi strażników wymknął się z wioski. Nie odwracając się, westchnął przeciągle i ruszył przed siebie.
~ ~ ~ ~
Blondyn poczuł mocniejsze szturchnięcie w ramię i dopiero to obudziło go z transu w jaki popadł. Podniósłszy zamyślony wzrok do góry, momentalnie dostrzegł serdeczny uśmiech, w jakim wykrzywione były usta dwudziestoletniej panny Tatsuyi.
- I co? – Spytał nieobecnym tonem.
- Znasz go… jak zwykle wykręcił się brakiem ludzi. Ale tak na zapas, zrobiłam mu taką awanturę, że aż przywiało do nas jego osobistą ochronę z bronią w dłoniach, gotową do walki. Żebyś ty widział ich miny, gdy się okazało, że to byłam tylko ja.
Odparła stojąca nad nim Saori. Naruto patrzył na nią przez dłuższą chwilę, lecz zaraz z powrotem przeniósł wzrok na ziemie. Wspomnienie z przed lat, jakie przywołał przed oczy sprawiło, że mieszkaniec jego duszy zapragnął poznać powód dla którego chłopak wciąż wspominał przeszłość:
- Naruto… Obiecałeś, że nie będziesz już wracał myślami do tamtych dni.
- Tak wiem, ale jednak to jest silniejsze ode mnie. Przepraszam.
Demon milczał.
- Kyuu?
- Nie musisz za nic przepraszać. Doskonale rozumiem twoje uczucia. Ale od razu nasuwa mi się pytanie… Czy zamierzasz w najbliższym czasie odwiedzić Konoha? – Spytał lis.
- Niby skąd ten pomysł!?
- Bo nie byłeś tam już dobrych osiem lat i pomyślałem, że może dobrze byłoby sprawdzić, co słychać u twoich dawnych przyjaciół, hm? – Demon podsunął pomysł na spędzenie kilkunastu kolejnych dni.
- A może ja nie chce nikogo z nich widzieć? Tutaj jest mi dobrze. Mam tu nowych przyjaciół, którzy bez zbędnego marudzenia zaakceptowali to, kim jestem. Tutaj z jakiegoś względu nikomu nie przeszkadza, że we mnie tkwisz. – Odparł Naruto, jak zwykle w myślach, gdy prowadził rozmowy z mieszkańcem swojej duszy, po czym spojrzał na stojących obok Saori i Toichiego. Rozmawiali o czymś, śmiejąc się co jakiś czas. Blondyn nie słuchał ich. Jego uszy w tym momencie zajęte były wyłapywaniem z otoczenia zupełnie innych dźwięków. Odgłosów, jakich nasłuchiwał pod czas swojej ucieczki.
~ ~ ~ ~
Minęły trzy dni, odkąd blondwłosy dwunastolatek opuścił rodzinną wioskę nie pożegnawszy się z ojcem, którego niedawno zdążył znienawidzić. Święcie przekonany, że nikt specjalnie nie przejął się jego zniknięciem, po przekroczeniu granic kraju Ognia, pierwszym poważniejszym postojem była wioska Ukrytej Trawy. Jako, że w Akademii dopiero co opanował technikę przemiany, to właśnie to jutsu pozwoliło mu bez przeszkód poruszać się po obcym sobie terenie. Pieniądze, które znalazł w domu, teraz posłużyły do kupna prowiantu na kilka najbliższych dni i opłacenie noclegu.
Naruto wykończony podróżą bez postojów po drodze, gdy zamknął za sobą drzwi wynajętego pokoiku, dezaktywował Henge no Jutsu i padł bez przytomności na miękki materac. Następnego dnia, zaraz po uregulowaniu rachunku, pod postacią kilka lat starszego chłopaka szybko opuścił teren wioski Ukrytej Trawy i ruszył w dalszą drogę. Po paru godzinach mozolnych skoków z drzewa na drzewo, odczuwając burczenie w brzuchu, blondyn zrobił postój pośród dzikiej roślinności. Właśnie miał zabierać się za konsumpcję kupionego wcześniej jabłka, gdy do jego uszu doleciały odgłosy krzyków i śmiechów. Naruto momentalnie zostawił dobytek pod drzewem, przykrył go kilkoma gałęziami, chwycił kunai w dłoń i ruszył w kierunku usłyszanych dźwięków.
Wyglądając z nad krzaka za którym się chował, po drugiej stronie niewielkiej polany dostrzegł grupkę mężczyzn i kilka namiotów. Niby nic niezwykłego, nic niepokojącego… ale co się Naruto nie spodobało, to krzyk młodej dziewczyny. Z jednego z namiotów wydobywał się stłumiony protest ogłaszany lekko drżącym głosem. Blondyn rozmyślając chwilę, czy powinien się wtrącić i sprawdzić kim ona jest, i czy nie potrzebuje pomocy, a może nic nie robić, bo przecież ma na karku pościg z Konoha, w końcu zamknął powieki i popadł w głęboką zadumę. Po rozmowie z demonem trwającej zaledwie kilka minut, gdy na powrót otworzył oczy, jego źrenice były niemalże pionowymi kreskami o tęczówkach koloru krwistej czerwieni. Namikaze czując nagły przypływ nieokiełznanej mocy, dopiero po chwili zorientował się, że całe jego ciało otaczają liczne mniejsze i większe bąbelki czerwonej chakry tworzące swego rodzaju nieprzeniknioną powłokę ochronną. Spojrzawszy w stronę obcego sobie obozowiska, a zaraz potem w słońce górujące nad nim, chwycił za kunai i wyskoczył z ukrycia. W błyskawicznym tempie przemierzył całą szerokość pustego skrawka ziemi w sercu lasów kraju Trawy i niezauważalnie podszedł do niczego nie spodziewających się oprychów. Rzuciwszy trzymanym sztyletem w plecy jednego, nim ktokolwiek zdołał jakkolwiek zareagować, posłał w powietrze jeszcze kilka shurikenów i po chwili na środku obozowiska leżało już sześć trupów. Ktoś krzyknął i z wnętrza białych namiotów wyskoczyło szybko dziesięciu nowych drabów. Naruto zlustrował ich spokojnym spojrzeniem, po czym w mgnieniu oka podskoczył do pierwszych dwóch i gołą ręką z wyprostowanymi palcami jednego przebił na wylot, a drugiemu wyszarpnął kawał mięcha z boku. Kolejnego ciosem w podbrzusze wysłał daleko w otaczający polanę las. Gdy chłopak się wyprostował, pozostała siódemka mężczyzn rzuciła się na niego z bronią w ręku i z bojowymi okrzykami na ustach.
~ ~ ~ ~
Naruto szedł powolnym krokiem po przez wioskę. Wciąż padający śnieg w żaden sposób nie przeszkodził mu w rozmyślaniach nad swoją przeszłością. Tamten dzień był pierwszym, w którym blondyn zasmakował czystej żądzy mordu. Metaliczny zapach krwi wdarł mu się głęboko w nozdrza i dodatkowo pobudził drzemiącą w nim potęgę, która teraz przy każdej sposobności rwała się do walki z swym makabrycznym zapleczem.
- Coś się stało, Naruto-kun?
Tuż koło blondyn pojawiła się jego nieodłączna towarzyszka i przyjaciółka, Saori. Dziewczyna przyglądając się od dłuższej chwili młodemu shinobi Ukrytego Śniegu, gdy ten po raz któryś nie zareagował na jej nawoływania, porządnie zaniepokoiła się jego stanem.
- Nie. –  W końcu odparł krótko, ale zaraz dodał. – Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?
Brunetka rozszerzyła oczy ze zdziwienia. Momentalnie zalała ją fala wspomnień z przed ośmiu lat, gdy to grupka zamaskowanych rabusiów porwała ją dla okupu. Pan Tatsuya wtedy poruszył niebo i ziemie by zorganizować pieniądze, lecz nim doszło do transakcji, jego jedyna, najukochańszą córka została już odbita.
- Oj tak, pamiętam. – Saori uśmiechnęła się promiennie. – Dlaczego pytasz?
- A tak jakoś… zachciało mi się powspominać stare dzieje.
- Rozumiem. Masz może na myśli jakieś konkretniejsze fakty?
- Być może. – Naruto odwzajemnił uśmiech.
~ ~ ~ ~
W kraju gdzie przez większą cześć roku panuje śnieżna aura, pojęcie wiosny jest prawie nie znane. Jedenaście miesięcy koszmarnie zimnych temperatur sprawiło, iż ludzie tam mieszkający całkowicie zapomnieli o jedynym miesiącu, kiedy wszystko topnieje by zaraz pokryć się głębokimi odcieniami zieleni.
Szesnastoletni blondyn stał po środku niewielkiej polany w pozycji obronnej z uniesioną kataną, rękojeść miecza przyciskając do piersi. Jego oczy zasłaniała materiałowa opaska. Na początku był nieco spanikowany, gdyż kompletnie nic nie widział. Lecz kilka godzin polegania jedynie na własnym zmyśle słuchu zmotywowało go do prób patrzenia na świat z nieco innej perspektywy. Tak jak ten świat odbierają ludzie niewidomi.
Kilkaset metrów od Naruto stała Saori. Ubrana była w kremowo-zielone kimono sięgające stóp z wyszytymi na nim kwiatami. Jej pierś, plecy i prawy bark dodatkowo zasłaniała ciemnozielona, sztywna zbroja spięta razem linkami i rzemieniami. Na prawym boku swobodnie dyndał kołczan z pękiem pierzastych strzał w środku. Na lewym boku uczepiony miała krótki miecz jednosieczny, wakizashi. Prawą dłoń i nadgarstek zasłaniała skórzana rękawiczka, w lewej zaś dzierżyła yumi[1]. Zadaniem panny Tatsuyi było wprowadzenie niewielkiego utrudnienia w treningu przyjaciela, jak i doskonalenie własnych umiejętności w strzeleniu do ruchomego obiektu. Gdy dnia poprzedniego Naruto poprosił, by mu pomogła w treningu i pokrótce wyjaśnił, jakie będzie miała zadanie, fioletowooka z początku protestowała z obawy zranienia przyjaciela, lecz po kilkunastu minutach zapewnień, że wszystko będzie dobrze, zgodziła się.
Dziewczyna oddychała spokojnie wyciszając wszystkie myśli i skupiając całą swoją uwagę na, jak najlepszym wykonaniu powierzonej jej misji. Podeszła do niewielkiej linii narysowanej na ziemi, ustawiła się bokiem do celu i stanęła w szerokim rozkroku, tak iż jej ciało przybrało kształt litery A. Następnie przytrzymała cięciwę prawą ręką, potem starannie umieściła lewą na uchwycie. Uniosła łuk nad głowę, dłuższy od siebie, i przygotowała się do naciągnięcia. Czując delikatny wiatr we włosach, po chwili opuściła go z cięciwą naciągniętą przy policzku i strzałą na wysokości oka. Stojąc w takiej pozycji, po kilku minutach ręce zaczęły jej drżeć. Zaczęła odczuwać zmęczenie mięśni. Coś nie pozwalało jej na oddanie tego strzału. Jej oddech z miarowego przerodził się w gwałtowniejszy, nie spokojny. Wzrok miała wlepiony w młodego Namikaze czekającego na atak. Saori wiedząc, że długo już tak nie wytrzyma, jednym płynnym ruchem naciągnęła cięciwę do końca; strzała zaś pomknęła ze świstem.
Naruto słysząc głuchy szmer lotek przecinających powietrze, w odpowiedzi zamachnął się i w mgnieniu oka poczuł uderzenie w pierś o średniej sile. Wytrącony z równowagi padł jak kłoda na plecy wydając z ust jęk bólu. Nie ruszając się, wypuścił z rąk kurczowo trzymany miecz, po czym zdjął opaskę. Patrząc prosto przed siebie na białe chmurki powoli przesuwające się po błękitnym niebie, gdy przekręcił głowę w bok momentalnie poczuł przeszywający ból w okolicy prawego barku. Z piersi sterczała mu długa na pół metra drewniana strzała zakończona trzema ptasimi piórami. Jej drugi koniec zakończony stalowym grotem tkwił głęboko w ranie.
~ ~ ~ ~
Naruto skrzywił się boleśnie na wspomnienie tamtych wydarzeń i bezwiednie chwycił się lewą ręką za prawy bark. Dopiero tamtego dnia zrozumiał, w jak wielkim błędzie był. Zrozumiał, że obrona przed atakiem wyszkolonego łucznika wcale nie jest taka prosta, jak myślał. Aby się obronić przed podobnym atakiem, potrzebna jest niezwykła sprawność fizyczna i refleks.
- Wiesz Kyuu… Choć minęły już cztery lata, to ja po dziś dzień nie wiem, jakim sposobem wtedy nie udało mi się sparować tego ataku??
- Brak doświadczenia, Młody.
- Tak, tylko że…
- Już ci to mówiłem, Naruto, ale się powtórzę. By odbić strzałę lecącą prosto na ciebie, potrzebna jest bezgraniczna koncentracja i odpowiednio rozwinięty refleks. Tamtego dnia dopiero zaczynałeś tego typu trening, wiec było niemożliwością byś za pierwszym razem sparował taki atak.
- Taaa. – Chłopak spojrzał w niebo. – To było dość bolesne doświadczenie.
- Ale za to jakie pouczające! – Zaśmiał się lis.





[1] Yumi – japoński łuk, wyjątkowo długi (powyżej dwóch metrów), przewyższający wysokość łucznika.

6 komentarzy:

  1. Jak zawsze, bez błędów ort. i składnie złożone. Chapter trochę przegadany, ale dowiedzieliśmy się co się działo z Naru. Czekam na next:)
    Pozdrawiam, Kyuu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka bardzo mi się podobała. Odpowiedziała na kilka pytań, np. "Dlaczego Naruto uciekł?". Jak już wyżej napisał ~KyuubiNoYoko brak błędów (przynajmniej ja nie zauważyłem :D dobra składnia :) Cóż, życzę Ci weny i abyś miał wielu "Prawdziwych (:D)" czytelników !
    Pozdrawiam
    ~Katsori

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz tylko wyczekiwac aż odnajdą Naruto i będą go zmuszali do powrotu do Konohy. Byłem ciepło nastawiony do tej odskoczni od twojego glównego opowiadania, teraz jestem mega zafascynowany jak się rozwiną losy Naruto ;]
    Denzel

    OdpowiedzUsuń
  4. Notak bardzo mi się podobała, opowiedział bardzo dużo o losach Naruto. Teraz pozostaje mi tylko na kolejnejną notke, która zapowiada się ciekawie:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    Kolejny rozdział już jest i tak jak poprzednie jest napisany wspaniale, skrupulatnie, jest na bardzo wysokim poziomie... Masz wspaniały styl pisnia, więc pisz , pisz, i pisz nie przestawaj. Wspaniale także udaje się Tobie wpleść wspomnienia z przeszłości. Ciekawi mnie co będzie dalej u Naruto się działo i jak potoczą się jego losy, ale raczej chyba nie chcę, żeby wracał do wioski... Mam nadzieję, że zwiad Ino nic nie da...
    ŻYCZĘ TOBIE WENY I CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ!!!
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Więc tak, Wielki- jesteś wielki ! Świetny chapter. Ładne wtrącenia czasowe, wszystko trzymało się kupy i było zrozumiałe. Nic się po drodzę nie gubiło. Podobają mi sie wspomnienia Naruto z fioletowowłosą. Jestem ciekaw jak się między nimi dalej potoczy, co ciekawego mają jeszcze w zanadrzu. Może niedługo doczekamy się jakiejś walki ? :) Czekam z niecierpliwością na nowy chapter ! Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń